czwartek, 31 sierpnia 2017

Brand New Day - 9



A/N: Hejka~
Wybaczcie, że dodawanie tych rozdziałów zajmuje mi tak dużo czasu. Ja nie wiem, co się dzieje, zwłaszcza, że wszystko mam już napisane do przodu. heh Najgorsze jest to, że wszystkie następne rozdziały, mam napisane jako jeden wielki i jeszcze nie wpadłam na to, jak go podzielić XD
Mam nadzieję, że rozdział wam się spodoba ^^



Niecałe dwie godziny później Jimin pojawił się przed jego drzwiami. Oczy chłopaka błyszczały wesołymi ognikami, a kiedy tylko zobaczył Yoongiego, gdy ten mu otworzył, rzucił się na niego i przytulił. Min nie protestując na tę nagłą czułość, ukrył twarz w zagłębieniu szyi młodszego, wciągając go w głąb mieszkania.
- Hyung, nawet nie wiesz, jak się cieszę, że zadzwoniłeś.
Starszy mruknął cicho w odpowiedzi i zaczął bawić się czarnymi kosmykami Parka, wciąż mocno w niego wtulony.
- Przyniosłem ciastka i lody. Jak mnie nie puścisz, to się roztopią.
- Przepra...
Yoongi nie zdążył dokończyć, kiedy młodszy podniósł go i przerzucił przez ramię.
- Park Jimin! Co ty wyprawiasz?!
Nie dało się ukryć, że Min nie był ciężki, a Jimin widać odwiedzał od czasu do czasu siłownie, jednak bał się, że zaraz twarzą wyląduje na podłodze.
- Nie przepraszaj mnie za coś takiego, hyung. Okej? Za dużo tych przeprosin -  Jimin usadził go w salonie na kanapie i kucnął przed nim. - Ja przygotuję nam deser, a ty tu siedź.
Czarnowłosy uniósł się na palcach, by złożyć szybki, czuły pocałunek na ustach starszego i ruszył do kuchni. Wrócił szybciej niż Yoongi się spodziewał. Ustawił dwie miseczki wypełnione lodami na stole, usiadł obok starszego i przytulił go.
- Nie możesz się dzisiaj ode mnie oderwać, co? - zaśmiał się Min.
Nie wiedział, skąd wzięło się to dziwne poczucie bezpieczeństwa, komfortu i swobody, ale było to miłe. Nie czuł się już tak skrępowany w towarzystwie młodszego jak wcześniej.
- Nie i nie mam zamiaru. - Park przejechał nosem po jego miękkim policzku - Wreszcie mam cię dla siebie.
- Mhm, ale najpierw chyba powinienem ci wszystko wyjaśnić, co?
Jimin odsunął się trochę, jednak wciąż pozostał na tyle blisko, by móc obejmować drobniejszego chłopaka i spojrzał na niego wyczekująco.
- Pamiętasz tego chłopaka, od którego wszystko się zaczęło?
- Tego, któremu obcią...
- Tak! Tak, właśnie ten. Może być to dla ciebie zaskoczeniem, ale to nie przez przypadek Namjoon zadzwonił po mnie, żebym był fotografem na weselu. To właśnie on jest tym chłopakiem.
- Oh. - mina Parka nie zdradzała za dużo. Yoongi nie potrafił określić czy jest zawiedziony, zły, czy może nawet go to nie ruszyło. Tylko jego oczy zdawało się, straciły na chwilę ten łobuzerski błysk - Chyba czuję się teraz zazdrosny.
- Co? Teraz? Dlaczego?
- Bo wcześniej myślałem, że to ktoś, kogo kompletnie nie znam i z kim nie utrzymujesz już kontaktu.
- Nie masz o co, Jiminie. Namjoon ma kogoś. I... ja chyba też, hmm?
Czarnowłosy uśmiechnął się i złożył krótki, czuły pocałunek na jego ustach.
- Pominę szczegóły tego, co się działo w międzyczasie i przejdę do konkretów. Pewnego dnia, Joon zasugerował, że mogę nazywać go swoim chłopakiem czy coś i...ja naprawdę jestem kiepski w tych sprawach - uderzył ramię młodszego, który przytaknął jego słowom - Ale po przemyśleniu wszystkiego, wiedziałem, że... no kocham go i rodzice zawsze mówili, że miłość jest wyjątkowa, trzeba słuchać serca i inne takie bzdety. - przewrócił oczami - Zbliżał się koniec roku, więc chciałem zabrać go do mnie na wakacje. Chciałem przedstawić go rodzinie, powiedzieć mu co czuję i spędzić miło czas. Postanowiłem jednak, że najpierw zadzwonię do rodziców i ich powiadomię, ale... mama w tej rozmowie idealnie pokazała mi, jak puste jej słowa o miłości były. Teraz wiem, że nie powinienem kierować się tym, czego oni ode mnie oczekują, a własnym rozumem, ale wtedy byłem naprawdę przestraszony. Nie wiedziałem, co ze sobą zrobić. Co zrobić z Namjoonem.
Jimin wpatrywał się w niego, uważnie słuchając. Głaskał delikatnie jego bok, a kiedy Yoongi zrobił przerwę w swoim monologu, podał mu miskę z powoli topiącymi lodami.
- Zerwałem z nim w dzień ostatnich egzaminów. Pierwszy raz porozmawialiśmy dopiero kilka miesięcy później, kiedy miało odbyć się wesele. Cała ta sytuacja sprawiła, że nie byłem w stanie nawet myśleć o nowym związku. Bałem się, że cię zranię, tak jak Joona. Zresztą już i tak to zrobiłem.
- Ej, ej, hyung. Spójrz na mnie - Jimin objął dłońmi jego twarz i obrócił w swoją stronę - Jest w porządku. Ja wszystko rozumiem. Nie mam ci nic za złe. Poza tym, pamiętasz, że moja rodzina też o mnie nie wie?
- Dziękuję, Jiminie.
Dokończyli jeść lody, co chwilę uśmiechając się do siebie. Yoongi czuł jakby właśnie zrzucił z ramion ciężar i od razu zrobiło mu się lepiej.
- To teraz zdradzisz mi, dlaczego nazwałeś się obrzydliwym, kiedy wiesz...tamtego dnia.
Park cicho westchnął, widocznie nie chcąc o tym mówić. Yoongi nie miał zamiaru to naciskać i już był gotów mu to powiedzieć, kiedy młodszy się odezwał.
- Ja i mój przyjaciel Jungkook poznaliśmy w liceum pewnego chłopaka. Nie był gejem, ale tak samo często jak widziałem go flirtującego z dziewczynami, tak często przytulał się do mnie lub Kooka, a jego żarty czasami miały drugie dno i brzmiały, jakby nas podrywał. Może byłem głupi, ale myślałem, że po prostu wstydzi się przyznać do swojej orientacji. Pod koniec trzeciej klasy, wyznałem mu, że go lubię. No i cóż... zwyzywał mnie, nawet próbował uderzyć, ale odpuścił i powiedział żebym więcej nie wchodził mu w drogę. Wiesz... byłem młody, przed nikim, poza rodzicami jakoś specjalnie się nie ukrywałem. Wiedziałem, że jestem inny, ale... jego słowa naprawdę mnie zszokowały. Nie wiedziałem, co myśleć. Przez długi czas nie chciałem się z nikim wiązać. Nawet nie potrafiłem. Po jednorazowej przygodzie, czułem się jakbym zrobił coś strasznego. Dopiero niedawno zacząłem zmieniać swoje myślenie, a jak spotkałem Ciebie... Nie chciałem Cię puścić. Dlatego teraz tu jestem.
Yoongi przytulił chłopaka do siebie i pocałował w skroń.
- Nigdy więcej tak nie mów, okej? Jesteś wspaniałą osobą i twoja orientacja niczego nie zmienia.
- Jej, hyung, ten tydzień dał ci sporo do myślenia, co? - zachichotał Jimin, a Min pstryknął go w czoło.
Żaden więcej się nie odezwał i w ciszy dokończyli oglądać film, który aktualnie leciał w telewizji.



Jimin wyszedł z łazienki, po wzięciu szybkiego prysznica, a kiedy tylko pojawił się w sypialni, Min lekko się zaczerwienił, ale nic nie powiedział. Przesunął się, robiąc miejsce młodszemu, po czym wtulił się w jego bok, układając głowę na piersi Parka.
- Dobranoc.
Yoongi czuł, jak powoli odpływa. Sen przejmował nad nim kontrolę, sprawiając, że już nie czuł ręki przeczesującej delikatnie jego włosy. Jednak nim zdążył przejść w kolejną fazę snu i odpłynąć całkowicie, rozdzwonił się jego telefon. Poderwał się przestraszony nagłym dźwiękiem.
Sięgnął przez Jimina, który też się rozbudził, po urządzenie i spojrzał na wyświetlacz. Dzwonił Namjoon. Spojrzał niepewnie na Parka, który kiwnął głową, zachęcając do odebrania.
- Halo?
- Hyung...- powiedział Kim, a jego głos załamał się. -Hyung, ja...
- Joonie? Co się dzieje? Wszystko z tobą w porządku?
- Nie. Nic nie jest w porządku. - powiedział płaczliwe.
Całe ciało Yoongiego przeszedł dziwny, lodowaty dreszcz.
- Joon. Co się stało?
- Moja mama...- wykrztusił i rozpłakał się.


***

 
- Zaczekasz w samochodzie?
Jimin skinął głową i uśmiechnął się lekko.
- Nie mam po co się tam pchać. Poza tym nie sądzę, żeby Namjoon chciał, żebym go widział w takim stanie. - ścisnął dłoń starszego - Pisz jakby co. Ja poczekam.
Yoongi skinął głową. Pochylił się, ucałował policzek Parka i wyszedł z auta, by ruszyć szybkim krokiem w stronę wejścia do budynku. Był w tej chwili niesamowicie wdzięczny młodszemu. Dochodziła północ, miał jutro zajęcia na uczelni, a mimo to, zawiózł go pod sam szpital, obiecał poczekać i nie robił wyrzutów, że jedzie do byłego chłopaka, a nawet sam go zachęcał, gdy słyszał przez głośnik telefonu, głośny płacz Kima.
Jimin był aniołem. I Min cieszył się, że go nie puścił.
Znalazł odpowiedni korytarz i od razu zauważył postać chłopaka. Siedział na krześle, z twarzą ukrytą w dłoniach, a jego barki trzęsły się za każdym razem, kiedy z jego ust wydobywał się głośny szloch.
- Joonie…
Chłopak podniósł na niego wzrok. Oczy miał zaczerwienione, czubek nosa też, a policzki całe we łzach. Był obrazem czystej rozpaczy.
- Przyjechałeś.
- Prosiłeś.
- Dziękuję.
Yoongi skinął głową i usiadł obok.
- Co się dzieje? - zapytał
- Mama prawdopodobnie nie przeżyje tej nocy. - powiedział cicho blondyn i pociągnął nosem - Wybacz hyung, że cię tu ściągnąłem, ale… sam nie dałbym sobie rady. Pewnie masz pracę, a ja…
- Nie zaczynaj nawet. Zadzwoniłeś, bo masz problem, a ja jestem twoim przyjacielem, więc moim obowiązkiem jest ci pomóc, prawda? A gdzie twój ojciec? - zapytał starszy i rozglądnął się.
- Dwa dni temu pojechał do Changwon w sprawach służbowych. Dzwoniłem do niego, powinien być niedługo.
- Rozumiem. Co mówią lekarze?
- Jest ciężko. Ma jakieś 30  procent szans na przeżycie. W tej chwili próbują te szanse zwiększyć.
- Joonie, jesteśmy w jednym z najlepszych szpitali w Seulu. Będzie dobrze. Po prostu musimy mieć nadzieję i im uwierzyć, okej? Nie możesz się zadręczać najgorszymi myślami.
Po tych słowach zapadła cisza. Yoongi głaskał uspokajającym ruchem plecy młodszego. Namjoon był cały ciepły i spocony od ciągłego płaczu, jednak wcale mu to nie przeszkadzało. Nie teraz, kiedy ktoś, kto odegrał tak ważną rolę w jego życiu, cierpiał. Nie wiedział, ile tak siedzieli, ale w końcu Kim zaczął przysypiać, a jego głowa kołysała się raz w przód, raz w tył. Wtedy przypomniał sobie, o czekającym w aucie czarnowłosym. Wyjął komórkę i wybrał  jego numer.
- Hyung, i jak?
- Na razie spokojnie. Nie dowiedziałem się za dużo. A ty nie jesteś zmęczony? Jedź do domu, masz moje klucze.
- Nie. Poczekam.
- Jiminie…
- Rozmawiasz z Park Jiminem? Zaprzyjaźniliście się na weselu? - odezwał się cicho Namjoon, uciskając palcami mostek nosa.
- Tak jakby.
- Czeka na ciebie na zewnątrz?
- Tak, jak zadzwoniłeś, od razu przyjechaliśmy… - Yoongi dopiero, kiedy te słowa opuściły jego usta, zdał sobie sprawę, jak zabrzmiały.
Namjoon chyba też, bo kąciki jego ust uniosły się lekko.
- Więc w końcu znalazłeś coś poważnego, hyung? - zapytał i chwycił jego rękę, w której trzymał komórkę i przyciągnął do swojej twarzy - Przyjdź tu po niego, Jiminie.
Po swoich słowach, zakończył połączenie. Min patrzył na niego zdziwiony.
- W końcu jest jako taką moją rodziną, a nie widziałem go od wesela. - młodszy wzruszył ramionami.
Chwilę później w poczekalni pojawił się Jimin. Przerzucał spojrzenie od jednego do drugiego, a gdy już stanął obok nich, nie za bardzo wiedział, jak się zachować.
- Umm...hyung, ja...mam nadzieję, że wszystko będzie w porządku. - zaczął bawić się swoimi palcami - Z twoją mamą. Naprawdę mi przykro. Wtedy na ślubie, była bardzo miła.
Namjoon cicho podziękował. Poklepał Jimina po ramieniu i uśmiechnął się lekko, pomimo tego, że jego oczy były pełne smutku, a w kącikach ukrywały się słone krople łez.
- Zaopiekuj się dobrze, hyungiem, okej? Czasami jest pyskaty i wredny, ale da się przeżyć. Idźcie już.
- Co? Ale…
- Tata przyjedzie za jakieś pół godziny i … chyba zadzwonię do Seokjina.
- Oh. Dlaczego nie zrobiłeś tego… - zaczął Yoongi. Nie chciał być złośliwy, czy wypominać Kimowi pobudki, po prostu był ciekaw.
- Po prostu nie wiedziałem, czy to ten etap znajomości, gdzie druga osoba wspiera cię w takich momentach, ale… chyba tylko w ten sposób się przekonam, co?
- Zadzwoń - powiedział pewnie Jimin - Jeśli chcesz, to poczekamy z tobą, aż przyjedzie.
Namjoon uśmiechnął się i pokręcił głową.
- Jedźcie. Hyung to maruda, kiedy się nie wyśpi.
- Przestańcie rozmawiać, jakby mnie tu nie było!
- Widzisz? Już zaczyna. - blondyn wyciągnął telefon i już wybierał numer. - Dziękuję, że przyjechałeś, Yoongi. To wiele dla mnie znaczy.
Min opierał się jeszcze chwilę, ale w końcu poklepał Namjoona pocieszająco po ramieniu i razem z Jiminem ruszyli do wyjścia. Młodszy chwycił jego dłoń, głaszcząc jej wierzch kciukiem. Nic nie mówił, po prostu trzymał ją prawie całą drogę do mieszkania starszego.




***




- Nie dam rady, Minie. - jęknął cicho Yoongi. Usiadł na kanapie i ukrył twarz w dłoniach, które pociły mu się z nerwów.
- Sam się zgodziłeś, więc nie narzekaj. - Jimin podszedł do starszego i chwycił jego nadgarstki i podniósł do pionu. - No już. Spokojnie. Nie siadaj, bo pognieciesz sobie garnitur.
Min obserwował, jak chłopak poprawia brzegi jego marynarki i układa krawat, tak, by leżał idealnie.
- Będzie dobrze. Zobaczysz. - szeroki, pokrzepiający uśmiech zagościł na twarzy młodszego.
Yoongi pokręcił głową i spuścił ją.
- Tym razem to spieprzę. Wczoraj na zdjęciach zniszczyłem soczewkę, o mało nie zrzuciłem cholernie drogiego wazonu, a matka panny młodej tylko się na mnie drze.
- Ale dasz radę. Okej? Poza tym sam powiedziałeś, że to ostatni ślub, przy którym pracujesz.
- Jestem zwykłym fotografem. Nie potrafię idealnie zaplanować ślubu - powiedział cicho, jakby niepewnie, bez mocy.
- Jesteś świetnym fotografem. - Jimin chwycił twarz starszego w dłonie, by móc złożyć krótki, czuły pocałunek na jego ustach. - Pracowałeś już przy ślubach. I szło ci dobrze.
- Dobrze?
- Nigdy nie mówiłem, że jesteś genialny. Jesteś w tym dobry. - wzruszył ramionami - Chcesz, żebym kłamał?
- Ugh. Nie. - westchnął Yoongi i przygryzł wewnętrzną stronę policzka.
- Będzie dobrze. Wrócimy na salę zanim zacznie się ślub. Zrobisz zdjęcia. Będziesz miły dla gości i matki panny młodej. Wszystko ułoży się idealnie. Poradzisz sobie, kochanie. Poradzimy sobie, okej? - oczy czarnowłosego zniknęły, kiedy jego usta rozciągnęły się w uśmiechu.
- Podoba mi się "my".
Mocny uścisk na jego dłoni dodał mu wiary we własne siły. Nabrał powietrza w płuca, po czym powoli wypuścił, by się rozluźnić. Przecież przeprowadzenie imprezy nie mogło być, aż takie trudne. Namjoon jakoś sobie z tym radził, więc on też może.
Po części, właśnie przez niego znalazł się w tej sytuacji.
 Dzień po ich wizycie w szpitalu, co miało miejsce dwa tygodnie temu, otrzymał telefon od Kima. Jego głos drżał, mówił przez łzy i Yoongi ledwo go rozumiał. Ale wiedział, po co dzwoni. Jego matka zmarła. Odeszła spokojnie, we śnie i nikt nie mógł nic na to poradzić.
Chłopak zadzwonił również kilka dni później. Już spokojniejszy, ale w jego głosie wciąż można było wyczuć smutną nutę. Tego dnia Min dowiedział się, że Namjoon wciąż będąc na studiach, zaczął pracę w jednej z firm zajmującej się ślubami i został koordynatorem. Miał właśnie zaplanowaną jedną z ceremonii i nie mógł już wziąć nikogo na zastępstwo.
Yoongi wiedział, że jest mu to winny, więc zgodził się od razu, nawet się na tym nie zastanawiając. Jednak nie spodziewał się, że związane jest to z tak ogromną ilością stresu i nerwów. Nawet jeśli nie musiał wszystkiego planować od początku.
Jimin obiecał, że mu pomoże i obietnicy dotrzymał, a Yoongi zdecydowanie był mu winny te pocałunki, o które poprosił w zamian.
- Nazwałeś mnie "kochanie" - powiedział po dłuższej chwili i objął młodszego w pasie, by przyciągnąć do siebie - Zauważyłeś?
Jimin zamarł.
- Naprawdę? Nie zauważyłem. - zaśmiał się nerwowo - Jesteś pewny? To nie brzmi, jak ja...
- Podobało mi się. - przerwał mu Yoongi. Poczuł jak jego policzki stają się ciepłe, więc schował głowę w zagłębienie szyi chłopaka. - Możesz to zrobić ponownie. Jeśli chcesz.
Na chwilę zapadła cisza. W końcu Min poczuł delikatny pocałunek gdzieś we włosach. Było to prawie niewyczuwalne muśnięcie. Nawet nie był pewny, czy sobie tego nie wymyślił.
- Okej. Będę pamiętał.


***


- Jedyne, o czym marzę w tej chwili to wygodne łóżko. - jęknął Yoongi.
Czekali właśnie przed budynkiem, gdzie były organizowane wesela, na swoją taksówkę.
- Łóżko brzmi dobrze - odparł Jimin, rzucając mu trochę zmęczony, ale wciąż łobuzerski uśmiech - Wiesz... myślę, że zostawiłem mój długopis u ciebie. Myślisz, że mogę przyjść go poszukać?
- Możemy pojechać razem taksówką i zobaczyć, co się stanie. Co ty na to?
Park z uśmiechem skinął głową. Miał ochotę przytulić się do starszego, ale wiedział, że ani on, ani Yoongi nie są na tyle odważni, by pokazywać swój związek publicznie.
Wsiedli do taksówki, a Jimin bardzo szybko załapał wspólny język z kierowcą. Min przysłuchiwał się im całą drogę, nie mogąc wyjść z podziwu, dla otwartości młodszego i tego, jak łatwo nawiązywał kontakty. Jemu zawsze przychodziło to z trudem. To nie tak, że bał się ludzi, czy przejmował ich zdaniem, po prostu nie mówił za dużo, był raczej zamknięty w sobie, co nie przyciągało do niego potencjalnych przyjaciół. Nie raz słyszał, że jest zimy i opryskliwy, ale to nie jego wina, że wolał powiedzieć najgorszą prawdę, niż kłamać komuś prost w oczy. Dlatego mimo, że tego nie okazywał, był wdzięczny wszystkim, którzy wciąż z nim wytrzymywali i uznawali za przyjaciela.
- Proszę pozdrowić żonę - rzucił jeszcze Park, pomachał taksówkarzowi i zamknął drzwi samochodu.
- Co to było?
- Ale, że co?
Yoongi pokręcił tylko z politowaniem głową i ruszył do klatki schodowej. Otworzył drzwi i zrzucił niewygodne lakierowane buty z nóg. Oparł się o ścianę i postawił torbę ze sprzętem fotograficznym na ziemi.
- Jestem zmęczony. - jęknął cicho. - To było straszne.
- Wcale nie. - odpowiedział Park. Ściągnął buty i podszedł do niego, kładąc dłonie na jego tali. - Poszło ci bardzo dobrze. Wszystko wyszło tak, jak powinno.
- Możliwe. - Yoongi zaczerwienił się lekko, czując ciepło bijące od ciała młodszego - Tylko teraz nie oczekuj za wiele ode mnie. Wszystko było praktycznie gotowe, ja tylko tego dopilnowałem, a i tak byłem strasznie zestresowany.
- Wiem - byli tak blisko, że Min czuł oddech Jimina na swoich policzkach. Mógł z bliska podziwiać, jak piękny chłopak jest. - Właśnie to jest imponujące. Denerwujesz się, a i tak to robisz i ci wychodzi. Pomagasz swojemu przyjacielowi i... naprawdę to w tobie lubię.
- Dziękuję. - ostatnie sylaby zostały zagłuszone przez usta Parka.
To nie był spragniony, pełen desperacji czy chaotyczności pocałunek. Jimin go po prostu pocałował, na ten swój słodki sposób, a on oddał pieszczotę.
- Przepraszam - powiedział, kiedy się odsunął - Mówiłeś, że chcesz spać, a ja... Nie musisz mnie zapraszać. Może ja już pójdę, też jestem zmęczo...
- Przestań - wyszeptał Yoongi i przyciągnął go do siebie - Przestań gadać.
Jimin jęknął głucho, gdy Min wsunął język w jego usta. Jego uścisk na tali starszego stał się mocniejszy, a ten zarzucił dłonie na jego kark, wplatając palce w czarne kosmyki.
Nie wiedział, co robi. Nie wiedział, czego chce. Nie wiedział, co może mieć i na ile chłopak mu pozwoli. Wiedział jedynie, że nie chce puszczać Parka.
- Może usiądziemy? - młodszy odsunął się i oblizał te cholerne, perfekcyjne, różowe usta - Byliśmy na nogach cały dzień i... trochę już mnie bolą. Może kanapa?
Yoongi skinął głową. Nie miał ochoty puszczać młodszego, więc chwycił szlufki jego spodni i pociągnął za sobą do salonu. Pchnął ostrożnie chłopaka na mebel i opadł na jego kolana. Przez ten ruch ich biodra się zderzyły i obaj wypuścili z ust ciche sapnięcia.
Czuł twardniejącego członka młodszego przez materiał ubrań i zdał sobie sprawę, że on stawał się twardy, jednak zupełnie mu ot nie przeszkadzało. Wciąż byli w białych koszulkach, spodniach od garnituru, jednak wydawało się, jakby te warstwy nie tworzyły pomiędzy nimi żadnej bariery. Park mruknął, wyginając się, by móc otrzeć się o Yoongiego. Wyciągnął dłonie wręcz rozpaczliwym gestem, by przyciągnąć starszego do siebie i pocałować. Desperacko i chaotycznie.
- Kurwa - Jimin jęknął prosto w jego usta - Kochanie, jesteś...
Słowo "kochanie", które padło z ust chłopaka, wprost do ust Mina owinęło się wokół niego niczym koc, sprawiając, że poczuł niesamowite ciepło. Czuł się głupio, że takie rzeczy na niego działały, ale nic nie mógł poradzić na to, że reagował, jakby był nastolatkiem przeżywającym swoją pierwszą miłość. Kiedy czarnowłosy całował go jakby nie miało być jutra i nazywał pieszczotliwymi przezwiskami, czuł, że naprawdę byli razem.
- W porządku?
Jimin odsunął go, tylko odrobinę, patrząc po nim trochę dzikim spojrzeniem. Jego włosy były w nieładzie, dzięki starszemu, a usta mokre, lśniące i opuchnięte.
- Co?
- To - Park machnął palcem pomiędzy nimi - Ostatnim razem powiedziałeś, że więcej niż to, to za dużo. Nie chcę zmuszać cię do czegoś. Nie chcę, żebyś czuł się...
- Jest w porządku - przerwał Yoongi, kręcąc swoimi biodrami, patrząc, jak młodszy odchyla głowę do tyłu z przyjemności - Chcę żebyś... - przerwał i oblizał wargi.
 Oczy Jimina zaświeciły się.
- Czego chcesz?
- Chcę być twój. - szepnął - Chcę żebyś nazywał mnie "kochanie" i uczynił swoim.
- Cholera - Park przeklął i przyciągnął starszego do kolejnego pocałunku. Zaczął rozpinać jego białą koszulę. Guzik za guzikiem, aż w końcu mógł ujrzeć jasną skórę. Przesunął po niej wygłodniałym spojrzeniem - Skarbie...
Nie dokończył, bo Yoongi wpił się w jego usta, pozwalając małym dłoniom wyciągnąć koszulę ze spodni i zsunąć ze swoich ramion. Jimin znów przeklął i przyciągnął go blisko siebie, ich twarde, schowane w spodniach męskości otarły się o siebie mocno, jednak żaden nie zwrócił na to uwagi. Młodszy pocałował miejsce, gdzie zaczynały się jego żebra, potem miękką skórę pośrodku klatki piersiowej i zassał się w kilku innych miejscach, tworząc fioletowo-różowe ślady.
Min otworzył usta, by coś powiedzieć, jednak wydobył się z nich jedynie głośny jęk, gdy ciemnowłosy chwycił jego sutek między zęby. Prawie omdlewał z przyjemności. Krążył dłońmi pod koszulką Parka, dotykając wyrobionych mięśni i prawie zaczął błagać, by po prostu się z nim pieprzył. Był blisko. Bardzo.
Jimin zaczął ocierać się o niego biodrami, raz, drugi, trzeci. Wciąż mocniej i mocniej, a kiedy jego dłoń ozdobiona srebrnymi pierścionkami, spoczęła na wciąż ukrytym w spodniach członku, nie potrafił się kontrolować. Ukrył twarz w szyi młodszego, jęcząc z przyjemności.
Park pociągnął go za włosy, by móc go pocałować.
- Dojdź dla mnie, kochanie. - wysapał między pocałunkami.
Yoongi nie protestował.


- Niee - mruknął Min - Jest zimno.
- Mam jutro zajęcia o 11. - powiedział Jimin, wyplątując się z mocnego uścisku - Inaczej na pewno bym został. Obaj musimy się wyspać.
- Niedaleko jest stacja metra. Możesz dotrzeć do szkoły.
- Jeśli bym mógł, to bym tak zrobił. Muszę się jeszcze przebrać. - zsunął się z łóżka, na które przenieśli po wyczerpujących pieszczotach. - Niedługo się zobaczymy.
- Mhm.
Park pochylił się i ucałował czoło starszego. Pozbierał swoje rzeczy, życzył Yoongiemu dobrej nocy i wyszedł. Min zasnął zaraz po tym, jak tylko usłyszał dźwięk zamykanych drzwi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz