A/N: Ostatnio coś pisanie mi nie idzie. Ehh
Chciałam wam tylko powiedzieć, że zaczęłam pracę, więc mam jeszcze mniej czasu niż wcześniej, a nocki po 12 h mnie wykańczają. ale postaram nie robić długich przerw pomiędzy rozdziałami :)
Wybaczcie, że tak długo musieliście czekać na ten, ale mam nadzieję, że wam się spodoba ^^
Miłego czytania! <3
Namjoon mówił, że będzie zajęty. Powiedział, że odezwie się za jakiś czas. Ale kiedy to nastąpi? Chłopak wciąż był studentem i właśnie rozpoczął swój ostatni rok, więc na pewno miał milion spraw na głowie. Poza tym przyjaźnił się nie tylko z nim. Miał wielu innych znajomych, których przez okres przerwy chciał odwiedzić. Niedługo na pewno znajdzie czas. Chociaż krótką chwilę. Yoongi, kiedy tylko słyszał dźwięk przychodzącego połączenia, jak najszybciej starał się odebrać, jednak najczęściej okazywało się, że była to jego mama, lub znajomi z Daegu, pytający, dlaczego nie przyjechał. A on nawet nie starał się tłumaczyć i szybko ucinał rozmowy. Czasami budził się w środku nocy, by sprawdzić, czy może nie dostał żadnej wiadomości. Niestety, za każdym razem czekało go gorzkie rozczarowanie. Po szkole miał zamiar przez kilka tygodni najzwyczajniej trochę odpocząć. Nie chciał zaczynać nic nowego, dopóki nie ułoży sobie w głowie wszystkiego, co do tej pory się wydarzyło w ciągu tych kilku miesięcy. Dlatego też nie pojechał na wakacje do domu, dobrze wiedząc, że nie będzie umiał spojrzeć rodzicom w oczy. Nie dałby rady siedzieć razem z nimi przy stole, słuchając dalszych opowieści o córce państwa Moon. Zresztą prawie cały pierwszy tydzień przepłakał, a nie chciał ich dodatkowo martwić. Co prawda na początku planował uciec z Seulu. Chciał znaleźć się jak najdalej od tego miasta. Przecież mógł wpaść na Namjoona w każdej chwili. W kawiarni, na spacerze czy nawet gdzieś za rogiem. Jednak ta chęć minęła po pierwszych dwóch tygodniach, w których czasie, nie zebrał się w sobie na tyle, by opuścić stolicę. Po prostu nie potrafił. Sam nie wiedział, czy na coś liczy, czy po prostu boi się konfrontacji z rodzicami. Wraz z początkiem nowego roku szkolnego, w marcu, ruszył na poszukiwanie pracy lub zwykłego stażu. Złożył swoje papiery do kilku miejsc zajmujących się fotografią, a od większości dostał odpowiedź zwrotna z prośbą o pojawienie się na rozmowie kwalifikacyjnej. Niskie temperatury wciąż utrzymywały się na dworze, pomimo że prawie cały śnieg zniknął już z ulic. Yoongi zawinięty w gruby szalik, krążył od jednego miejsca do drugiego, licząc na zatrudnienie. Dzięki swoim szkolnym osiągnięciom, znajomości języka obcego i rekomendacji ze strony swojego nauczyciela, dostał pracę w jednym z dość znanych i rozpoznawalnych studio fotograficznych w Seulu. Skupiało się głównie na pracy z magazynami, modelami i gazetami, jednak jak na początek, była to dobra oferta. Mógł dalej rozwijać swoje zdolności, nauczyć się czegoś nowego, a poza tym, najbardziej lubił fotografować ludzi. Jestem zaszczycony - powiedział podekscytowanym głosem dyrektorowi firmy - Nie mogę się doczekać rozpoczęcia pracy. Jednak ta cała radosna energia zniknęła od razu, kiedy tylko opuścił biuro. Większość swoich wyników zawdzięczał nauce z Namjoonem, a teraz nawet nie mógł mu się pochwalić. Wyjął z kieszeni telefon, upewniając się, czy nie ma żadnej wiadomości i z głośnym westchnięciem ruszył do najbliższej kawiarni na najsłodszą mokkę z menu, by uczcić swoje małe zwycięstwo w samotności. Pod koniec kwietnia był już w stanie wynająć, za zaoszczędzone pieniądze z poprzednich dorywczych prac, których podejmował się przez prawie trzy lata, własne, niewielkie mieszkanie w Seulu. Miało tylko jedną sypialnię, salon oddzielony od niewielkiej kuchni tylko półścianką oraz łazienkę, ale jemu to nie przeszkadzało. W końcu miał swoje miejsce. W całym salonie porozwieszał zdjęcia, które robił podczas swojego wolnego czasu, a na komodzie ustawił ramkę z fotografią przedstawiającą jego i Namjoona, zrobioną parę dni przed rozstaniem. Nie wiedział dlaczego to zrobił. Chyba po prostu był masochistą. Kwiecień się skończył, wiśnie przestały kwitnąć, a on nawet nie miał czasu usiąść i ich podziwiać. Co prawda zrobił kilka zdjęć, by mieć pamiątkę, ale praca pochłonęła go całkowicie. Poza tym w końcu nauczył się przyrządzać świetny ramen, smażyć ryż z dodatkami oraz potrafił ugotować kilka innych nieskomplikowanych, głównie jednogarnkowych potraw. Pierwszego dnia maja szedł na stację metra, kiedy telefon w kieszeni jego podartych spodni zabrzęczał. Wyciągnął komórkę, myśląc, że to jeden z jego współpracowników, niemogący poradzić sobie z obróbką zdjęcia. Często to się zdarzało. Jednak znaki na wyświetlaczu poinformowały go, że to Kim Namjoon. Dopiero kiedy ktoś go szturchnął, o mało nie wytrącając urządzenia z jego dłoni, zorientował się, że stoi na środku chodnika z całą uwagą skupioną na ekranie. Próbował odetchnąć, ale nie mógł. Całe powietrze uwięzło mu gdzieś w płucach, odbierając tę możliwość, a coś w jego sercu go zakuło. Kiedy odblokowywał telefon, jego ręce drżały. Było to zdjęcie. Zostało na nim uchwycone wschodzące słońce i drzewo, wypełnione biało-różowymi kwiatami. Piękne ujęcie. Jednak musiało być zrobione kilka tygodni temu. A może gdzieś jeszcze jakieś drzewo kwitnie? Trochę spóźnione, ale wciąż zachwycające. Przez chwilę nie było niczego poza zdjęciem, ale telefon znów zawibrował i pojawił się tekst.
Nowy dzień.
Przez pierwsze kilka sekund Yoongi myślał, że śni. Po trzech tygodniach zwątpił, że Namjoon jeszcze się do niego odezwie. Po miesiącu był już tego pewny. On sam bał się napisać pierwszy. Spieprzył wszystko w najgorszy możliwy sposób. Był pewien, że jeśli napisze, chłopak nawet nie odpowie i po prostu go zignoruje. Co w sumie było logiczne. Nie zasługiwał na odpowiedź. Ale blondyn obiecał, że napisze. Więc trzymał się tej obietnicy, jak swego rodzaju koła ratunkowego.
Przez kilka kolejnych sekund, albo i minut przyglądał się dwóm słowom. Co to miało znaczyć? Jakaś nadzieja zaczęła rosnąć w jego wnętrzu. Może to były słowa przebaczenia od Namjoona? Swego rodzaju pojednanie? Taka metafora? A może to znaczy, że chce o nim zapomnieć? Zaczyna nowy dzień, ale już bez niego. Ale w takim razie mógł w ogóle nie pisać. Yoongi czuł się zagubiony.
Przez cały ten czas, Kim nie opuścił jego myśli nawet na chwilę. Pojawiał się w jego snach, a czasami i koszmarach. Jego słowa z kawiarni krążyły po jego umyśle, wciąż nie dając spokoju.
Yoongi podniósł głowę. Wiadomość zupełnie nie odzwierciedlała rzeczywistości. On był właśnie w drodze na stację metra, ponieważ dzień zbliżał się ku końcowi. Pomarańczowe słońce chowało się za horyzontem, sprawiając, że wszystko zaczynało rzucać długie, ciemne cienie na ziemię.
Ale nawet zmierzch dla jednej osoby, dla kogoś innego był świtem. Słońce chyliło się dla niego, ale dla Namjoona wschodziło. Młodszy lubił posługiwać się metaforami, używać pięknych słów czy bawić się w gry słowne. Teraz na swój sposób informował go, że z nim wszystko w porządku. To tak jakby napisał "Odszedłeś, ale ze mną wszystko w porządku, zaczynam nowy dzień".
A Min miał nadzieje, że to prawda.
Nieważne jak bardzo to bolało.
Nieważne jak bardzo to bolało.
***
Namjoon nie napisał nic do końca maja. Za to napisał pierwszego czerwca.
Na zdjęciu znajdował się kawałek graffiti. Rysunek umiejscowiony był na tym samym budynku, pod który chodzili razem w czasie studiów, by podziwiać prace ulicznych artystów. Nielegalnych, ale jednak.
To prawie koniec.
Blondynowi zapewne chodziło o koniec pierwszego semestru.
Yoongi spotkał go na początku swojego drugiego półrocza. Więc to znaczyło, że gdyby nadal byli razem, niedługo mijałby rok od ich spotkania.
Niedługi minęłoby nasze sto dni. Powiedział kiedyś Namjoon. Gdybyśmy byli razem.
Nowy dzień. To prawie koniec.
Yoongi nie mógł nic na to poradzić, ale zastanawiał się, czy to dziwny sposób Namjoona na powiedzenie swoich ostatnich słów. Zakończenie tego po swojemu. Pożegnanie się.
Min nie mógł go za to winić. Jedyne, na co potrafił się zdobyć, to zrobienie zdjęcia jednego z graffiti, które widział niedaleko swojej pracy. Spodobało mu się, więc liczył, że młodszemu także. W ten sposób powiadomił go, że wciąż żyje i odbiera jego wiadomości.
***
Dzisiaj był ostatni dzień pierwszego semestru. Zaczynały się wakacje. Rodzice nadal namawiali go, by przyjechał na jakiś czas do domu, jednak on uparcie odmawiał. Sam nie wiedział dlaczego. Czy wciąż na coś liczył?
Spotkanie z Namjoonem graniczyło z cudem, a sam nawet do końca nie wiedział, czy tego chce. Nie potrafiłby spojrzeć mu w oczy. Nie po tych kilku miesiącach, wypowiedzianych i niewypowiedzianych słowach i odpowiedzi na wiadomości w postaci zdjęcia graffiti.
Minęło południe, właśnie wracał z pracy dłuższą drogą przez park, rozkoszując się słońcem, jego telefon wibrował w kieszeni, a on o mało go nie zignorował. Prawdopodobnie znów była to jego mama lub nawet brat, a nie miał ochoty teraz na rodzinne pogawędki. Chociaż i tak dzwonili już znacznie rzadziej. Chyba zrozumieli, że nie ma ochoty rozmawiać i nie zmieni swojego zdania. Jednak w końcu, z cichym, przepełnionym zmęczeniem westchnięciem, wyciągnął urządzenie z kieszeni.
Zdjęcie. Kolejne. Ale tym razem nie był to jakiś widok czy sztuka uliczna. Był to Namjoon. Lekko uśmiechnięty. Mrużył oczy, bo raziły go promienie słoneczne, padające na twarz. Nadające jego opalonej skórze ładnego blasku.
A za nim, daleko w tyle stała mała postać, wpatrująca się w niebo z aparatem powieszonym na szyi.
Yoongi uniósł dłoń do twarzy, czując spływające po policzkach łzy. Nawet nie wiedział, kiedy zaczął płakać. Stał na środku chodnika, wpatrywał się w swój telefon i pozwolił łzą płynąć, ignorując zdziwione, ukradkowe spojrzenia przechodniów.
Od: Kim Namjoon
Wreszcie wakacje
Od: Kim Namjoon
To było prawdziwe, hyung.
Namjoon chyba wreszcie wypowiedział swoje ostatnie słowa. Pożegnał się na swój własny sposób.
Min właśnie uświadomił sobie, że wybranie się na spacer do parku w pobliżu uniwersytetu, do którego uczęszczali, nie było dobrym pomysłem. Kim także się w nim znajdował. Widział go. Jednak odszedł, nawet się nie witając.
Jesteśmy przyjaciółmi, powiedział w lutym.
To było prawdziwe, głosiła wiadomość.
Namjoon powiedział "żegnaj" na swój własny sposób.
***
Było kilka minut przed północą. Do pokoju, przez uchylone okno, pomimo tak późnej godziny, wpadało ciepłe letnie powietrze. Yoongi poruszył się niespokojnie, kiedy coś pod jego poduszką zadrgało, a potem telefon rozdzwonił się na dobre, przecinając nocną ciszę.
Na początku nie za bardzo wiedział, co się dzieje. Czy to na pewno dzwoni jego komórka, czy może to jakiś dźwięk z zewnątrz. Jednak, gdy obrócił się na drugi bok i poczuł wibracje pod twarzą, nie miał innego wyjścia, jak wyciągnąć telefon spod poduszki. Jego pierwszym odruchem było odrzucenie połączenia, ale kiedy dostrzegł na ekranie znaki układające się w słowo Namjoon, wcisnął i przesunął zieloną słuchawkę, tak szybko jak się tylko dało. Cholera, cholera, cholera. To jedyne słowo, które krążyło w tej chwili po jego głowie. Dlaczego on do niego dzwoni? Tak nagle. Nie rozmawiali twarzą w twarz od prawie 5 miesięcy. Może blondyn się pomylił? Jednak połączenie trwało zdecydowanie za długo jak na zwykłą pomyłkę. Może po prostu się rozłączy i pozwoli chłopakowi zostawić wiadomość na poczcie głosowej. Szybko zrezygnował z tego pomysłu. - Joonie - powiedział lekko łamliwym głosem. Cholera. Był taki słaby. - Hej, hyung. Namjoon brzmiał... tak jak zawsze. Jak gdyby nigdy nic się nie stało. Za to gardło Yoongiego było ściśnięte tak, że ledwo wymamrotał kilka słów. - Cześć. Wiesz, że prawie północ? - Oh - chłopak powiedział, a potem Min usłyszał jakiś dziwny dźwięk - Nawet nie zdawałem sobie sprawy, że już tak późno. Obudziłem cię? - Nie - skłamał Yoongi. Rany, tak bardzo tęsknił za Namjoonem. Już nawet zapomniał, jak to jest mieć kogoś. Tu nawet nie chodziło o seks. Po prostu mieć kogoś. Kogoś, do kogo można zadzwonić w środku nocy, porozmawiać o wszystkim, wysyłać głupie zdjęcia, przytulać się. - Nie. Mam jutro wolne, więc nie spałem jeszcze. O co chodzi? Na długą sekundę zapadła cisza. - To... To jest naprawdę głupie, ale...pomyślałem o tobie... znaczy nie, to tak... - Joon, po prostu powiedz. - Moja kuzynka wychodzi za mąż. W tę sobotę. Yoongi opadł do tyłu, na poduszki i wpatrywał się w sufit. - Więc? Znaczy, nie dzwonisz chyba po to, by powiedzieć, że potrzebujesz pary na ślub kuzynki? - Nie, mam już parę. - głos Namjoona zadrżał - Nie o to chodzi. Miał ochotę uderzyć się w czoło. I to mocno. Oczywiście, że młodszy nie potrzebował go jako pary. - W porządku. Więc...? - Pomagałem w planowaniu - zaczął - Wiesz, wypadki czasami się zdarzają. No i, cholera, fotograf zrezygnował w ostatniej chwili. Ma jakieś zapalenie czegoś. - Czekaj - Yoongi przejechał dłonią po zmęczonej twarzy - Dzwonisz do mnie w środku nocy w... - odsunął na chwilę telefon od ucha - w czwartek i chcesz, bym był fotografem na weselu twojej kuzynki za dwa dni?! - Tak - odpowiedział niepewnie - To nie tak, że myślałem tylko o tobie. Ale to ślub mojej bliskiej kuzynki i no nie chcę, by ktoś to zniszczył. Widziałem przecież zdjęcia, które robisz i były świetne, dlatego dzwonię. - Joon, jestem wdzięczny, że tak mnie doceniasz, ale naprawdę wątpię, że chcesz mnie tam jako fotografa. Nigdy nie robiłem zdjęć na takich imprezach. - To nie zależy od tego, czy chcę. Myślisz, że jak miałbym wybór, dzwoniłbym do ciebie? Gdyby ktoś inny znajdował się teraz po drugiej stronie, Yoongi na pewno właśnie by się rozłączył. Ale to był Namjoon. I Min wiedział, że zasłużył sobie na dużo gorsze rzeczy niż to.
Na początku nie za bardzo wiedział, co się dzieje. Czy to na pewno dzwoni jego komórka, czy może to jakiś dźwięk z zewnątrz. Jednak, gdy obrócił się na drugi bok i poczuł wibracje pod twarzą, nie miał innego wyjścia, jak wyciągnąć telefon spod poduszki. Jego pierwszym odruchem było odrzucenie połączenia, ale kiedy dostrzegł na ekranie znaki układające się w słowo Namjoon, wcisnął i przesunął zieloną słuchawkę, tak szybko jak się tylko dało. Cholera, cholera, cholera. To jedyne słowo, które krążyło w tej chwili po jego głowie. Dlaczego on do niego dzwoni? Tak nagle. Nie rozmawiali twarzą w twarz od prawie 5 miesięcy. Może blondyn się pomylił? Jednak połączenie trwało zdecydowanie za długo jak na zwykłą pomyłkę. Może po prostu się rozłączy i pozwoli chłopakowi zostawić wiadomość na poczcie głosowej. Szybko zrezygnował z tego pomysłu. - Joonie - powiedział lekko łamliwym głosem. Cholera. Był taki słaby. - Hej, hyung. Namjoon brzmiał... tak jak zawsze. Jak gdyby nigdy nic się nie stało. Za to gardło Yoongiego było ściśnięte tak, że ledwo wymamrotał kilka słów. - Cześć. Wiesz, że prawie północ? - Oh - chłopak powiedział, a potem Min usłyszał jakiś dziwny dźwięk - Nawet nie zdawałem sobie sprawy, że już tak późno. Obudziłem cię? - Nie - skłamał Yoongi. Rany, tak bardzo tęsknił za Namjoonem. Już nawet zapomniał, jak to jest mieć kogoś. Tu nawet nie chodziło o seks. Po prostu mieć kogoś. Kogoś, do kogo można zadzwonić w środku nocy, porozmawiać o wszystkim, wysyłać głupie zdjęcia, przytulać się. - Nie. Mam jutro wolne, więc nie spałem jeszcze. O co chodzi? Na długą sekundę zapadła cisza. - To... To jest naprawdę głupie, ale...pomyślałem o tobie... znaczy nie, to tak... - Joon, po prostu powiedz. - Moja kuzynka wychodzi za mąż. W tę sobotę. Yoongi opadł do tyłu, na poduszki i wpatrywał się w sufit. - Więc? Znaczy, nie dzwonisz chyba po to, by powiedzieć, że potrzebujesz pary na ślub kuzynki? - Nie, mam już parę. - głos Namjoona zadrżał - Nie o to chodzi. Miał ochotę uderzyć się w czoło. I to mocno. Oczywiście, że młodszy nie potrzebował go jako pary. - W porządku. Więc...? - Pomagałem w planowaniu - zaczął - Wiesz, wypadki czasami się zdarzają. No i, cholera, fotograf zrezygnował w ostatniej chwili. Ma jakieś zapalenie czegoś. - Czekaj - Yoongi przejechał dłonią po zmęczonej twarzy - Dzwonisz do mnie w środku nocy w... - odsunął na chwilę telefon od ucha - w czwartek i chcesz, bym był fotografem na weselu twojej kuzynki za dwa dni?! - Tak - odpowiedział niepewnie - To nie tak, że myślałem tylko o tobie. Ale to ślub mojej bliskiej kuzynki i no nie chcę, by ktoś to zniszczył. Widziałem przecież zdjęcia, które robisz i były świetne, dlatego dzwonię. - Joon, jestem wdzięczny, że tak mnie doceniasz, ale naprawdę wątpię, że chcesz mnie tam jako fotografa. Nigdy nie robiłem zdjęć na takich imprezach. - To nie zależy od tego, czy chcę. Myślisz, że jak miałbym wybór, dzwoniłbym do ciebie? Gdyby ktoś inny znajdował się teraz po drugiej stronie, Yoongi na pewno właśnie by się rozłączył. Ale to był Namjoon. I Min wiedział, że zasłużył sobie na dużo gorsze rzeczy niż to.
- To zrozumiałe,
- To... zgadzasz się?
- W sobotę?
Czy pracował tego dnia?
A czy to miało znaczenie?
- Napiszę ci wszystko później. Jestem zajęty, więc muszę już kończyć.
- Joon...
- Napisz mi, najszybciej jak możesz, jeśli się okaże, że nie dasz rady. Wyślę ci też szczegóły, co do wypłaty. To praca, więc proszę... zróbmy to profesjonalnie.
Ostatnie co Yoongi usłyszał, to dźwięk kończący połączenie.
***
Kierując się adresem wysłanym przez Namjoona, Yoongi trafił do wielkiego budynku, zajmującego się wyprawianiem ślubów. Sala główna, w której się znalazł, była ogromna, a przez zadziwiającą ilość drzwi przypominała labirynt i zapewne mogło się tu odbywać kilka ceremonii naraz.
Zerknął na zegarek, zapięty na nadgarstku. Miał się zjawić na drugą po południu. Zostało mu 15 minut i właśnie się zgubił. Podszedł szybkim krokiem do recepcji, mijając po drodze bogato zdobione ściany i donice z kwiatami oraz wielu ludzi. Gości i personel. Czuł się, jakby trafił do centrum ślubnego piekła w uwierającym go, wypożyczonym garniturze.
Pochylił się nad ladą, by zwrócić uwagę recepcjonistki rozmawiającej przez telefon, przy okazji poprawiają na ramieniu swoją torbę z aparatem i potrzebnym sprzętem, by nie wbijała mu się w biodro.
- Min Yoongi?
Obrócił się szybko, o mało nie potykając o własne nogi, ale za to uderzył w plecy o twarde, lakierowane drewno. Głos pochodził od osoby, która stała o wiele bliżej niż się spodziewał.
- Co? Znaczy tak, jestem Min Yoongi, a ty...
- Fotograf, prawda? - mężczyzna, a może raczej chłopak, bo na pewno był od niego młodszy, uśmiechał się do niego. Miał jasną, ale wciąż ładnie opaloną twarz, lekko pucate policzki i wąskie oczy - Namjoon kazał mi ci pomóc.
- Pomóc? Um... Namjoon nic nie wspominał o...
- Znaczy, nie jestem taką oficjalną pomocą. Nie zajmuję się fotografią - chłopak wychylił się do przodu, by dłońmi dosięgnąć ręki Yoongiego i ją uścisnąć - Po prostu nie mam nic do roboty, aż do ceremonii, a nie lubię się nudzić. Nazywam się Park Jimin i jestem drużbą.
Min uścisnął delikatnie dłoń chłopca. Była przyjemnie ciepła.
- Um, dziękuję, ale nie potrzebuję pomocy, chyba że... mógłbyś mi wskazać odpowiednią salę.
Twarz Jimina pojaśniała w uśmiechu, a jego oczy stały się jeszcze mniejsze. Zrobił krok w tył i odwrócił się, zerkając przez ramię na ciemnowłosego.
- Z tym mogę pomóc - powiedział - Wiem dokładnie, gdzie masz się znaleźć.
Zerknął na zegarek, zapięty na nadgarstku. Miał się zjawić na drugą po południu. Zostało mu 15 minut i właśnie się zgubił. Podszedł szybkim krokiem do recepcji, mijając po drodze bogato zdobione ściany i donice z kwiatami oraz wielu ludzi. Gości i personel. Czuł się, jakby trafił do centrum ślubnego piekła w uwierającym go, wypożyczonym garniturze.
Pochylił się nad ladą, by zwrócić uwagę recepcjonistki rozmawiającej przez telefon, przy okazji poprawiają na ramieniu swoją torbę z aparatem i potrzebnym sprzętem, by nie wbijała mu się w biodro.
- Min Yoongi?
Obrócił się szybko, o mało nie potykając o własne nogi, ale za to uderzył w plecy o twarde, lakierowane drewno. Głos pochodził od osoby, która stała o wiele bliżej niż się spodziewał.
- Co? Znaczy tak, jestem Min Yoongi, a ty...
- Fotograf, prawda? - mężczyzna, a może raczej chłopak, bo na pewno był od niego młodszy, uśmiechał się do niego. Miał jasną, ale wciąż ładnie opaloną twarz, lekko pucate policzki i wąskie oczy - Namjoon kazał mi ci pomóc.
- Pomóc? Um... Namjoon nic nie wspominał o...
- Znaczy, nie jestem taką oficjalną pomocą. Nie zajmuję się fotografią - chłopak wychylił się do przodu, by dłońmi dosięgnąć ręki Yoongiego i ją uścisnąć - Po prostu nie mam nic do roboty, aż do ceremonii, a nie lubię się nudzić. Nazywam się Park Jimin i jestem drużbą.
Min uścisnął delikatnie dłoń chłopca. Była przyjemnie ciepła.
- Um, dziękuję, ale nie potrzebuję pomocy, chyba że... mógłbyś mi wskazać odpowiednią salę.
Twarz Jimina pojaśniała w uśmiechu, a jego oczy stały się jeszcze mniejsze. Zrobił krok w tył i odwrócił się, zerkając przez ramię na ciemnowłosego.
- Z tym mogę pomóc - powiedział - Wiem dokładnie, gdzie masz się znaleźć.
***
Przemieszczali się różnymi korytarzami, a w czasie drogi zdążyli minąć tak wiele zakrętów i ludzi , że Yoongi już dawno zdążył stracić orientację, gdzie się znajdują. Od krążenia po tym labiryncie zaczęło mu się już kręcić w głowie. Jednak Park szedł pewnie, cały czas mówiąc coś do niego i wydawał się naprawdę wiedzieć, gdzie Min ma się znaleźć.
Jimin był jak na jego oko trochę dziwny. Mówił na okrągło, cokolwiek i na każdy temat, który akurat wpadł mu do głowy. Co chwila posyłał mu ciepłe uśmiechy, aż w końcu skończył swój monolog na tym, jak to cieszy się ze ślubu swojego kuzyna. Yoongi po tym, jak w końcu doszedł do słowa, przeprowadził małe dochodzenie i ustalił, że kuzynka Namjoona wychodzi za mąż za kuzyna Jimina.
Pomimo tego, że dopiero poznał chłopaka, w ciągu tylko tych pięciu minut, które upłynęły do czasu znalezienia korytarza, prowadzącego do właściwej sali, zdążył poczuć się... prawie komfortowo w jego towarzystwie. Nie czuł się skrępowany, a i stres zaczął powoli go opuszczać. Chyba naprawdę brakowało mu zwykłej rozmowy. Namjoon także zwykł mówić dużo nudnych rzeczy, których on wcale nie słuchał. Bardziej skupiał się na samym jego głosie.
- Zaczekaj - zatrzymał chłopaka, kiedy ten już kład dłoń na klamce ciemnych drzwi - To było dość skomplikowane, czy jest tu jakaś mapa, jakiś rozkład pomieszczeń czy coś? Wiesz, kiedy chciałbym już wyjść.
- Hol jest tam - Jimin wskazał duże podwójne drzwi zaraz za Minem - Wybrałem dłuższą drogę, bo wydawałeś się zdenerwowany. - zawahał się, a potem szeroko uśmiechnął - Słyszałem, że to pierwszy ślub, na którym jesteś fotografem, ale hyung zachwalał twoje prace.
- Oh - wykrztusił tylko, czując się jak największy idiota, kolejny raz w życiu.
Jimin otworzył drzwi.
- Wierzę, że dobrze ci pójdzie. - chłopak poklepał go po ramieniu - Potraktuj to, jak każdą inną pracę i rób to, co potrafisz najlepiej, a na pewno będzie dobrze.
- A jeśli nie będzie? - przypatrywał się czarnowłosemu nerwowo.
- Po prostu improwizuj - Park wzruszył ramionami - To nie koniec świata.
Jimin był jak na jego oko trochę dziwny. Mówił na okrągło, cokolwiek i na każdy temat, który akurat wpadł mu do głowy. Co chwila posyłał mu ciepłe uśmiechy, aż w końcu skończył swój monolog na tym, jak to cieszy się ze ślubu swojego kuzyna. Yoongi po tym, jak w końcu doszedł do słowa, przeprowadził małe dochodzenie i ustalił, że kuzynka Namjoona wychodzi za mąż za kuzyna Jimina.
Pomimo tego, że dopiero poznał chłopaka, w ciągu tylko tych pięciu minut, które upłynęły do czasu znalezienia korytarza, prowadzącego do właściwej sali, zdążył poczuć się... prawie komfortowo w jego towarzystwie. Nie czuł się skrępowany, a i stres zaczął powoli go opuszczać. Chyba naprawdę brakowało mu zwykłej rozmowy. Namjoon także zwykł mówić dużo nudnych rzeczy, których on wcale nie słuchał. Bardziej skupiał się na samym jego głosie.
- Zaczekaj - zatrzymał chłopaka, kiedy ten już kład dłoń na klamce ciemnych drzwi - To było dość skomplikowane, czy jest tu jakaś mapa, jakiś rozkład pomieszczeń czy coś? Wiesz, kiedy chciałbym już wyjść.
- Hol jest tam - Jimin wskazał duże podwójne drzwi zaraz za Minem - Wybrałem dłuższą drogę, bo wydawałeś się zdenerwowany. - zawahał się, a potem szeroko uśmiechnął - Słyszałem, że to pierwszy ślub, na którym jesteś fotografem, ale hyung zachwalał twoje prace.
- Oh - wykrztusił tylko, czując się jak największy idiota, kolejny raz w życiu.
Jimin otworzył drzwi.
- Wierzę, że dobrze ci pójdzie. - chłopak poklepał go po ramieniu - Potraktuj to, jak każdą inną pracę i rób to, co potrafisz najlepiej, a na pewno będzie dobrze.
- A jeśli nie będzie? - przypatrywał się czarnowłosemu nerwowo.
- Po prostu improwizuj - Park wzruszył ramionami - To nie koniec świata.
***
W końcu okazało się, że wcale nie musiał improwizować. A najdziwniejsze było to, że okazał się w tym całkiem dobry. Może to przez nerwy, które sprawiały, że wyglądał na zdeterminowanego (i ewentualnie trochę niebezpiecznego), ale kiedy powiedział do kogoś, aby przeniósł się, zmienił miejsce lub przyjął bardziej naturalną pozę, ludzie wykonywali jego polecenia bez pytania i mrugnięcia okiem. Przypomniał sobie wszystkie te zdjęcia, które przerabiał w szkole, by wybrać najlepsze ujęcie, wszystkie te portfolio, które przeglądnął przez ostatnie dwa dni, przygotowując się do tego wesela i zdawało się, że to poskutkowało.
Panna młoda przypominała w pewnym stopniu Namjoona. W każdym razie dało się powiedzieć, że są spokrewnieni. Yoongi starał się nie myśleć o tym, że był już na ślubie ponad godzinę i nigdzie Kima nie znalazł. A powinien. Chłopak na pewno chciał mieć fotografię z wesela tak bliskiej osoby, które zresztą sam organizował.
Jako że był dość niski i drobny, robił zdjęcia prawie niezauważony. Przybliżał i oddalał różne fragmenty, robił kilka klatek naraz, by potem wybrać te najlepsze. Cała ceremonia przebiegła w bardzo tradycyjny, zachodni sposób, a przyjęcie, które nastąpiło później wciąż się ciągnęło, jednak było dość spokojnie, z czego bardzo się cieszył. Nie lubił hałasu i tłoku.
Fotografował dalej i znalazł stolik, przy którym siedziały druhny oraz kilka starszych kobiet. Właśnie przysuwał aparat do oka, kiedy zobaczył, dokąd sięga szczupła dłoń, jakiejś młodej dziewczyny w blado-różowej sukience. Oparła się na ramieniu mężczyzny, którym okazał się Namjoon.
Jego blond włosy, były krótko przystrzyżone po bokach, a zaczesana do tyłu grzywka, odsłaniała czoło. Niby podobna fryzura do tej, którą pamiętał, a jednak Kim nie wyglądał jak ten sam dzieciak, w którym Yoongi zakochał się kilka miesięcy temu. Wyglądał doroślej i poważniej. Nawet może trochę zarozumiale. Wyniośle.
Mam parę, powiedział mu przez telefon.
Min wiedział i w jakiś sposób się na to przygotował, jednak kiedy dziś rano uważnie pakował swój aparat, karty pamięci, obiektywy i inne akcesoria do torby, kiedy dał radę w końcu dotrzeć na miejsc, i przy okazji zgubić się w środku, po prostu o tym zapomniał. Jimin, który zapewniał go, że wszystko pójdzie dobrze, dodał mu pewności siebie, a zajęty zdjęciami, szukaniem idealnych kątów i oświetlenia, nadal sobie o tym nie przypomniał. O tym, że Namjoon jest gdzieś tutaj. Ze swoją parą. Jak się okazało piękną, uczepioną jego ramienia i w ogóle nieprzypominającą Yoongiego.
To było w porządku. W porządku, powtórzył sobie. Zasłużył na coś gorszego. Więc zrobił kilka zdjęć Namjoona oraz dziewczyny i pochylił się, by zobaczyć w aparacie efekt końcowy.
- Będzie dobrze?
Yoongi gwałtownie się odwrócił, prawie upuszczając aparat.
Jimin stał za nim, opierając się biodrem o stół w nonszalancki sposób. Jego policzki były zaróżowione, prawdopodobnie od tańczenia, a jego oczy lekko przymknięte.
- Wszystkie te zdjęcia. Będą w porządku?
- Tak - powiedział, patrząc na małą dłoń opierającą się o stół i gniotącą w nerwowy sposób biały obrus - Będą bardzo dobre. Tak myślę.
- Mówiłem ci - Jimin zaśmiał się w odpowiedzi i zrobił chwiejny krok na przód - Jesteś w tym dobry, Min Yoongi. Jesteś dobry w zajmowaniu się - czknął cicho - takimi rzeczami.
Ciemnowłosy spojrzał na niego, mrużąc oczy.
- Nie jesteś czasem pijany?
- Powiedzmy, że dodałem sobie płynnej odwagi - Jimin wyciągnął dłoń, jakby starał się złapać równowagę. Minowi wydawało się, że już gdzieś kiedyś to słyszał - Nie często spotykam słodkich chłopaków z aparatem, a do tego w dobrze dopasowanym garniturze... i tak dalej.
- Słodkich? - Yoongi powtórzył wyższym głosem niż zazwyczaj. Cholera. Jimin nie powinien tego robić. Odkaszlnął - Słuchaj, może powinieneś...
- Nie odbieraj tego w niewłaściwy sposób - Park zniżył głos do szeptu - Ale jestem ciekaw czy masz, wiesz, wizytówki. Czy coś w tym stylu. Jakbym potrzebował fotografa czy coś.
- Ja nie... um - nigdy nie myślał, że ktoś poprosi go o wizytówkę. Kto w jego wieku posiada coś takiego? Wyciągnął z kieszeni garnituru długopis, a na serwetce napisała swoje imię i nazwisko oraz numer telefonu - To jest chyba to, czego potrzebujesz.
- Część tego - powiedział niewyraźnie i przysunął się jeszcze bliżej Yoongiego, dociskają do niego swoje biodra.
O kurwa. O cholera. Przeklął jeszcze kilka razy. Park Jimin był atrakcyjny. To nie podlegało dyskusji. I to nie było tak, że Yoongi zrobił wyjątek tylko dla Namjoona. Na samym początku tak, ale teraz był już w stu procentach pewien, że nie był do końca heteroseksualny, jak kiedyś myślał, więc potrafił to dostrzec. Park Jimin był przystojny, pijany i właśnie pchnął go na krzesło, siadając okrakiem na jego kolanach, ciągnąc leniwie krawat Yoongiego.
- Twój garnitur - chłopak praktycznie wymruczał te słowa do jego ucha - wcale nie jest tak dobrze dopasowany. Powinieneś go zdjąć.
- O rany - jęknął Min, mocno ściskając krawędź stołu i zamykając oczy.
Nie wiedział, co ma zrobić. Jimin był niesamowicie blisko niego, niesamowicie piękny i niesamowicie pijany. To był zły pomysł. Byli w miejscu publicznym. Kim Namjoon był po drugiej stronie sali, a ten chłopak był tak wstawiony, że prawie wyczuwał smak wódki w jego oddechu. Jednak bawiła go myśl o nagłym opuszczeniu wesela, przywołaniu taksówki, zaprowadzenia Parka do jego cichego apartamentu i zobaczeniu, jak daleko to zajdzie.
- Jesteś pijany. To nie jest dobry...
- Nawet pijany mogę rozpoznać kogoś takiego. Uroczego pasywa. - Jimin zmrużył oczy - A może wolisz się zmieniać? Hmm? Tak, chyba tak. Byłeś całkiem władczy podczas zdjęć grupowych. Podoba mi się to.
Pasywa? Cholera, co? Nie mogło być gorzej.
- Słuchaj - wybełkotał, poprawiając się na krześle, czego natychmiast pożałował, kiedy poczuł erekcję chłopaka, dotykającą jego nogi, przez materiał spodni. - Jesteś pijany, a ja nie mam...
Może mógłby odwieść Jimina od tego dziwnego pomysłu, który powstał pod jego czarną czupryną. Może mógłby zdobyć jego numer, czy nawet zabrać do domu, pozwolić wytrzeźwieć i zobaczyć, co się stanie rano.
Jednak właśnie ten moment wybrał Park, by opróżnić zawartość swojego żołądka wprost na wypożyczony garnitur Yoongiego.
To nie był szczególnie udany wieczór.
- Będzie dobrze?
Yoongi gwałtownie się odwrócił, prawie upuszczając aparat.
Jimin stał za nim, opierając się biodrem o stół w nonszalancki sposób. Jego policzki były zaróżowione, prawdopodobnie od tańczenia, a jego oczy lekko przymknięte.
- Wszystkie te zdjęcia. Będą w porządku?
- Tak - powiedział, patrząc na małą dłoń opierającą się o stół i gniotącą w nerwowy sposób biały obrus - Będą bardzo dobre. Tak myślę.
- Mówiłem ci - Jimin zaśmiał się w odpowiedzi i zrobił chwiejny krok na przód - Jesteś w tym dobry, Min Yoongi. Jesteś dobry w zajmowaniu się - czknął cicho - takimi rzeczami.
Ciemnowłosy spojrzał na niego, mrużąc oczy.
- Nie jesteś czasem pijany?
- Powiedzmy, że dodałem sobie płynnej odwagi - Jimin wyciągnął dłoń, jakby starał się złapać równowagę. Minowi wydawało się, że już gdzieś kiedyś to słyszał - Nie często spotykam słodkich chłopaków z aparatem, a do tego w dobrze dopasowanym garniturze... i tak dalej.
- Słodkich? - Yoongi powtórzył wyższym głosem niż zazwyczaj. Cholera. Jimin nie powinien tego robić. Odkaszlnął - Słuchaj, może powinieneś...
- Nie odbieraj tego w niewłaściwy sposób - Park zniżył głos do szeptu - Ale jestem ciekaw czy masz, wiesz, wizytówki. Czy coś w tym stylu. Jakbym potrzebował fotografa czy coś.
- Ja nie... um - nigdy nie myślał, że ktoś poprosi go o wizytówkę. Kto w jego wieku posiada coś takiego? Wyciągnął z kieszeni garnituru długopis, a na serwetce napisała swoje imię i nazwisko oraz numer telefonu - To jest chyba to, czego potrzebujesz.
- Część tego - powiedział niewyraźnie i przysunął się jeszcze bliżej Yoongiego, dociskają do niego swoje biodra.
O kurwa. O cholera. Przeklął jeszcze kilka razy. Park Jimin był atrakcyjny. To nie podlegało dyskusji. I to nie było tak, że Yoongi zrobił wyjątek tylko dla Namjoona. Na samym początku tak, ale teraz był już w stu procentach pewien, że nie był do końca heteroseksualny, jak kiedyś myślał, więc potrafił to dostrzec. Park Jimin był przystojny, pijany i właśnie pchnął go na krzesło, siadając okrakiem na jego kolanach, ciągnąc leniwie krawat Yoongiego.
- Twój garnitur - chłopak praktycznie wymruczał te słowa do jego ucha - wcale nie jest tak dobrze dopasowany. Powinieneś go zdjąć.
- O rany - jęknął Min, mocno ściskając krawędź stołu i zamykając oczy.
Nie wiedział, co ma zrobić. Jimin był niesamowicie blisko niego, niesamowicie piękny i niesamowicie pijany. To był zły pomysł. Byli w miejscu publicznym. Kim Namjoon był po drugiej stronie sali, a ten chłopak był tak wstawiony, że prawie wyczuwał smak wódki w jego oddechu. Jednak bawiła go myśl o nagłym opuszczeniu wesela, przywołaniu taksówki, zaprowadzenia Parka do jego cichego apartamentu i zobaczeniu, jak daleko to zajdzie.
- Jesteś pijany. To nie jest dobry...
- Nawet pijany mogę rozpoznać kogoś takiego. Uroczego pasywa. - Jimin zmrużył oczy - A może wolisz się zmieniać? Hmm? Tak, chyba tak. Byłeś całkiem władczy podczas zdjęć grupowych. Podoba mi się to.
Pasywa? Cholera, co? Nie mogło być gorzej.
- Słuchaj - wybełkotał, poprawiając się na krześle, czego natychmiast pożałował, kiedy poczuł erekcję chłopaka, dotykającą jego nogi, przez materiał spodni. - Jesteś pijany, a ja nie mam...
Może mógłby odwieść Jimina od tego dziwnego pomysłu, który powstał pod jego czarną czupryną. Może mógłby zdobyć jego numer, czy nawet zabrać do domu, pozwolić wytrzeźwieć i zobaczyć, co się stanie rano.
Jednak właśnie ten moment wybrał Park, by opróżnić zawartość swojego żołądka wprost na wypożyczony garnitur Yoongiego.
To nie był szczególnie udany wieczór.
Pierwsza moja myśl: to jest cholernie smutne, a jednocześnie w jakiś sposób urocze (wiem... mam coś nie tak z głową XD)
OdpowiedzUsuńNo ale końcówka?
Takie: CO TU SIĘ ODPIERDZIELA???!!! XD
Płaczę i nwm czy ze smutku czy śmiechu
I co ma znaczyć to "nie idzie mi"?
Jest cud, miód, majonez <3
I znowu Yoonminy XD
Ale liczę na to, że i tak będzie happy, bo Namjoon rycerz w czarnym garniaku mu pomoże XD
I ogólnie to czekam
i Weny~~~
(i ten kom znowu nie ma sensu XD)
<3 <3 <3
W końcu to taki angsotwy fluff xD Więc spoko
UsuńJa nie wiem, co się dzieje, to wszystko wina Jimina!
Ahh bo ten rozdział był pisany jakiś czas temu, ja od prawie 3 tygodni nic nie napisałam xd
Ej serio, te Yoonminy to nie moja wina nooo, tak wyszło, że Jimin mi tu pasował
Nic nie zdradzę~~
Thanks~~ <3