A/N: Hej kochani 😘 Długo nie było rozdziału za co Was bardzo przepraszamy. Alex miała małe problemy z tą częścią, ale wspólnie im zaradziłyśmy. Serdecznie Was zapraszamy na kolejny rozdział i mamy nadzieję, że już nie będzie takich zastoi ❤️
Chłopak powoli otworzył swoje ciemne oczy. Mocne światło szpitalnych lamp uderzyło w jego źrenice i zmusiło do gwałtownego mrugania. Czarnowłosy szarpnął swoją prawą ręką, do której przymocowany był wenflon i kroplówka. Czuł że wszystkie jego mięśnie są dziwnie zdrętwiałe, co tylko potęgowało jego niepokój. Ponownie poruszył dłonią, tym razem mocniej. W końcu ociężale uniósł lewą kończynę i zerwał ze swojej twarzy aparaturę, która pomagała mu oddychać kiedy był nieprzytomny. Urządzenie, które mierzyło jego puls i do tej pory miarowo pikało, teraz gwałtownie przyśpieszyło. Jungkook był zdezorientowany i przestraszony. Jedyne co pamiętał to dłoń jego ukochanego, którą kurczowo ściskał.
Nagle do pomalowanego na kremowo pomieszczenia, wpadła grupa ludzi. Lekarze i pielęgniarki. Wszyscy zostali powiadomieni o nagłym wybudzeniu młodego pacjenta. Na twarzach szpitalnego personelu pojawiły się uśmiechy, zaś oczy Jeona otworzyły się jeszcze szerzej niż przed sekundą. Chłopak wyrwał wenflon ze swojego nadgarstka i gwałtownie uniósł się z łóżka. W głowie pojawił mu się obraz bezwładnego ciała Jimina. Jego blada twarz z rozciętym łukiem brwiowym, pęknięta warga i zamknięte oczy.
- Gdzie on jest?! - wrzasnął spanikowany i ruszył w stronę drzwi. - Nic mu się nie stało?!
Jeden z lekarzy złapał drżące ciało ciemnowłosego, a młoda pielęgniarka chwyciła dłoń Kooka, w której jeszcze przed chwilą tkwiła igła. Kobieta przyłożyła do rany mały wacik, który zaraz pokryły pierwsze krople szkarłatnej krwi.
- Spokojnie. - powiedział starszy pan stojący w rogu pokoju. - Wszystko ci wyjaśnimy, ale najpierw usiądź.
- Nie chcę siadać! - odparł student i zaczął się szarpać. Wyrwał dłoń z delikatnego uścisku pielęgniarki i kopnął trzymającego go mężczyznę w łydkę. - Puść mnie! Ja chcę do niego!
W oczach Jeona zgromadziły się łzy. Słone krople zaraz pokryły jego jasne policzki. Po długich namowach i jeszcze kilku szarpaninach Jungkook zgodził się grzecznie usiąść na posłaniu. Wtedy część zgromadzonych osób opuściła salę, a lekarz prowadzący uważnie obejrzał całe jego ciało i dokładnie zbadał. Następnie pielęgniarka pobrała jego krew i podała małą dawkę leków uspokajających.
W końcu w pomieszczeniu został sam z doktorem, który powoli powiedział, co się stało, a następnie kazał studentowi usiąść na wózek inwalidzki. Mężczyzna zwiózł studenta do sali z numerem 33. Przed wejściem spojrzał na twarz dzieciaka, po której wciąż spływały wodospady łez. Otworzył pomalowane na biało drzwi i wwiózł pacjenta do pokoju.
Kook czuł pustkę. Spojrzał na bladą twarz czarnowłosego chłopaka, a jego serce przyśpieszyło. Nie potrafił podnieść się z wózka. Wszystkie jego mięśnie nagle zwiotczały.
- Dlaczego? - wyszeptał sam do siebie, kompletnie w tej chwili nie zwracając uwagi na lekarza, stojącego tuż za nim.
Chwycił dłoń, leżącego na łóżku szpitalnym chłopaka, i pogładził jej wierzch. Teraz wydawał się cholernie delikatna i krucha.
Nagle Jungkook szarpnął rękę ciemnowłosego, a bezwładne ciało delikatnie się poruszyło.
- Obudź się. - powiedział cichutko. - Proszę.
Doktor odsunął się odrobinę od Jeona, by dać mu chwilę „sam na sam” z partnerem.
- Dlaczego śpisz? - padło kolejne pytanie, a z oczu Kooka wypłynęły kolejne łzy. - Nie możesz się obudzić?
Głos studenta drżał i był wypełniony żelem oraz bezradnością. Po małej sali szpitalnej zaraz rozniósł się głośny szloch.
Wytarł kolejną wysoką szklankę i odstawił ją na jej miejsce. Przetarł blat, poprzekładał ciasta na wystawie, tak, jak wydawało mu się najładniej oraz przestawił syropy do kawy, zaczynając od smaków, które lubił najbardziej. W końcu oparł łokcie na blacie, a na dłoniach ułożył brodę.
Od dłuższego czasu nikt nie przychodził do kawiarni, jedynie kilkoro klientów siedziało przy stolikach i prowadziło ciche rozmowy, zagłuszane spokojną muzyką dobiegającą z głośników.
Sam już nie wiedział, co ma robić z nudów. Liczył, że po dniu nieobecności, Jeon pojawi się w kawiarni, jednak ciemnowłosy wciąż nie przychodził. Jimin zaczynał się coraz bardziej martwić, bo odkąd zaczął tu pracować, praktycznie nie było dnia, by Jungkook nie zawitał do The Min's. Wypatrywał go, za każdym razem kiedy zadźwięczał dzwoneczek przy drzwiach, ale za każdym razem się zawodził.
Nawet nie wiedział dlaczego, tak wyczekuje tego chłopka. Może to przez jego obrażenia po bójce? Był ciekaw jak czarnowłosy się czuje. Czy wszystko z nim w porządku i czy rany się zagoiły.
Jednak nie tylko on dzisiaj wydawał się znudzony i rozkojarzony. Taehyung siedział na zapleczu pół dnia i wpatrywał się albo w swój telefon albo w ścianę rozmarzonym spojrzeniem. Teraz siedział przy jednym ze stolików blisko blatu i klikał zawzięcie w ekran. Jimin podszedł do niego i usiadł na przeciwko, jednak chłopak nie zwrócił na Parka uwagi.
- Hej, Tae. - pomachał mu dłonią przed twarzą.
- Mhm?
- Z kim piszesz?
- Z Hobim. - powiedział z lekkim uśmiechem błąkającym się po ustach, a wtedy Park sobie wszystko poukładał.
- Spotykacie się? Znaczy...jesteście razem? - zapytał podekscytowany.
Taehyung zaczerwienił się lekko i skinął głową.
- To wszystko tłumaczy. - Jimin sięgnął dłonią do głowy Taehyunga i roztrzepał jego włosy - Cieszę się. Hyung zdaje się, lubił cie od dawna. Już nawet w Korei o tobie mówił.
- Naprawdę? - Kim uśmiechnął się szeroko. - Hobi jest kochany. Podobał mi się odkąd się poznaliśmy...
Po kawiarence rozległ się dźwięk dzwonkach, więc obaj obrócili się w stronę drzwi przywitać klienta, którym okazał się Yoongi. Ubrany cały na czarno i małymi płatkami śniegu we włosach, wyglądał świetnie i rudzielec nie potrafił oderwać od niego wzroku. Przez chwilę miał nadzieję, że to Jungkook, ale chyba w tej chwili cieszył się bardziej, że to jednak nie on.
Min uśmiechnął się, kiedy tylko go dostrzegł i podszedł do stolika.
- Hej Jiminie, Tae. Mogę się przysiąść?
- Siadaj na moim miejscu, nie będę przeszkadzał. - powiedział Taehyung i zaraz zniknął na zapleczu.
- Co cię tu sprowadza, hyung?
- Chciałem cię zobaczyć. - powiedział, a policzki Parka przybrały różowy kolor.
- Umm...Chcesz kawę?
- Poproszę.
Jimin z nową energią podszedł do baru, przygotować kawę. Kątem oka wdział jak Yoongi, opiera twarz na dłoni i wpatruje się w niego z lekkim, łobuzerskim uśmiechem, tak typowym dla niego. Szybko przygotował ciemny napój i przyozdobił go pianką, by zaraz postawić przed chłopakiem.
- To taki rewanż? Ja zrobiłem dla ciebie drinki, ty mi robisz kawę.
- Powiedzmy. Spróbuj.
Yoongi upił łyka i skinął głową.
- Bardzo smaczna, Jiminie. Długo tu pracujesz? Przychodziłem kiedyś z Kookiem i cię nie widziałem.
- Nie, niedługo. Może miesiąc? Zacząłem zaraz po tym, jak przyjechałem z Korei.
- To, co? Powiesz mi, dlaczego tu przyjechałeś?
Jimin zamyślił się, a Min go nie pospieszał, powoli popijając swoją kawę.
- Ja... mam amnezję. - Yoongi spojrzał na niego lekko zaskoczony, ale nic nie powiedział - W Korei miałem wypadek i przez kilka miesięcy byłem w śpiączce.
Blondyn wyciągnął rękę, by pogłaskać dłoń młodszego pocieszająco i zachęcić do dalszej opowieści.
- Niezawiele pamiętam z tamtych czasów. Nawet wypadku nie pamiętam. Gdy się obudziłem, poznałem Hoseoka. Dzieliliśmy ten sam pokój w szpitalu. Potem kilka tygodni przebywaliśmy razem i zaprzyjaźniliśmy się, ale on musiał tu wrócić i zaproponował mi wyjazd. Zgodziłem się, bo życie w Busan było dla mnie za ciężkie. Nie rozpoznawałem nikogo ze znajomych, rodziny czy nawet własnego mieszkania...
- Sporo przeszedłeś.
Szepnął Yoongi, a Jimin spuścił wzrok na ich dłonie z fascynacją obserwując, jak większa należąca do starszego, splata palce z tą mniejszą należącą do niego.
Spotkanie odbywało się na ostatnim piętrze wielkiego, przeszklonego wieżowca. Pośrodku sali konferencyjnej stał ogromny, dębowy stół z krzesłami. Na około roztaczała się cudowna panorama miast, która każdego była w stanie oczarować.
Jungkook siedział po prawej stronie obok ojca. Mężczyzna co chwilę wstawał, żeby pokazać coś białym wskaźnikiem na równie białej planszy lub ekranie tablicy elektrycznej. Chłopak, mimo że studiował zarządzanie, kompletnie nie łapał, o co chodzi. Starał się robić jakieś notatki, cokolwiek zapamiętać. W końcu mogło mu się to w przyszłości przydać, nawet na wykładach. W pewnym momencie jego wzroku uciekł za szklaną szybę, a umysł odpłynął. Mógł ze swojego miejsca obserwować chmury, które z wolna płynęły po niebie. Czarnowłosy przygryzł wargę i postukał długopisem o drewniany blat. „Jak miło byłoby polatać sobie na takim obłoczku z Jiminem.” - pomyślał i wyobraził sobie, jak ciemne włosy ukochanego pięknie by kontrastowały z jasnym puchem chmurki. Następnie jego umysł skupił się na tych miękkich, malinowych ustach, które uwielbiał całować i pieścić. Na końcu przypomniał sobie oczy. Jimin miał przepiękne oczy. Pełne pasji i szczęśliwe, chłopak zawsze starał się pozytywnie patrzeć na świat.
Student przez chwilę próbował dopasować do twarzy ukochanego tę Minato, ale kiedy był już tak blisko, ktoś go szturchnął. Jeon spojrzał w górę na swoją rodzicielkę. Kobieta stała nad nim, a pomieszczenie powoli opuszczali pozostali pracownicy. Jungkook rozejrzał się po sali i wstał ze swojego miejsca.
- To już koniec? - zapytał bezmyślnie.
- Tak. - odparła pani Jeon. - Jeżeli tak słuchasz na wykładach, to zaczynam się zastanawiać, jak ty chcesz skończyć tę szkołę.
Czarnowłosy nic nie odpowiedział, tylko ruszył do wyjścia. Koreanka poszła za nim. Kiedy dogoniła syna, ponownie się odezwała.
- Jak ci idzie? Miałeś ostatnio egzamin.
- Tak, miałem. - potwierdził Kook i zwolnił, ponieważ rodzicielka na wysokich obcasach, miała problem z tak szybkim tempem. - Zaliczyłem.
- Na ile? Kiedy jest kolejny? - kontynuowała pani Jeon.
- Wystarczająco. Nie wiesz może co u Jimina? - Jungkook zmienił temat. Nie chciał rozmawiać o uniwersytecie, na którym okropnie się męczył.
- Nie mam pojęcia. Nie specjalnie interesuje mnie tan chłopak. - oboje weszli do metalowej i niezwykle szybkiej windy. Student nacisnął guzik z poziomem zero, a maszyna ruszyła.
- Wiesz, czy dalej jest w tym samym szpitalu? Nie kontaktowałaś się z lekarzami? Przecież wiesz, że jest dla mnie ważny.
- Nie, nie dzwoniłam do lekarzy. - kobieta potarła skronie. - Jungkook, skup się na nauce. Musisz zdać z dobrymi wynikami. Poza tym ja nie mam czasu, żeby zawracać sobie głowę Jiminem. - A powinnaś mieć. - warknął lekko rozdrażniony chłopak, a w tej samej chwili winda się zatrzymała. Jeon szybko opuścił metalową konstrukcję. Przeszedł przez ogromny korytarz wyłożony granitowymi płytkami i nawet nie obracając się za siebie, wyszedł z budynku. Był wściekły. Cała ta sytuacja doprowadzała go do szału. Nie miał ochoty na naukę. Nie chciał się uczyć. Zajęcia z każdą kolejną godziną na uczelni, coraz bardziej go nudziły.
Ciemnowłosy stanął na pasach i chwilę czekał, aż jakiś kierowca zechce się zatrzymać. Ostatecznie przepuścił go staruszek w pordzewiałym mercedesie, któremu student podziękował delikatnym uśmiechem. Przeszedł przez jezdnię, a następnie ruszył szerokim chodnikiem w prawo. Aktualnie nie miał pojęcia co ze sobą zrobić. Czuł pewnego rozdrażnienie, wściekłość, ale też bezradność i pewnego rodzaju niemoc, która ogarnęła całe jego ciało. Mózg bezmyślnie popchnął go w stronę przystanku autobusowego, gdzie opadł na niewielką plastikową, żółtą ławeczkę. Chłopak roztrzepał włosy i potarł zmęczone oczy. Sam nie wiedział, ile czasu spędził na tej okropnie niewygodnej, plastikowej desce. Zdążyło się ochłodzić, a piękne białe obłoczki zmieniły się w ciemne, burzowe chmurzyska.
Jeon wstał z miejsca, kiedy na przystanek podjechał autobus z numerem piętnaście. Wskoczył do pojazdu w ostatniej chwili i zajął miejsce na samym końcu obok młodej, farbowanej blondynki. Wyglądała dość komicznie z wielkimi różowymi okularami na nosie. Kook przez chwilę przyglądał się dziewczynie, by w końcu skupić się na obrazach za oknem.
Autobus stawał na kolejnych przystankach, zabierając lub zostawiając kolejne osoby. Student opuścił pojazd na przedostatnim przystanku. Z nieba zaczęły padać pierwsze płatki śniegu, więc naciągnął kaptur czarnej bluzy na głowę, a ręce wsadził do kieszeni zimowej kurtki. Przez chwilę spacerował po tak dobrze znanej okolicy. Niemalże żółwim tempem podszedł pod dom rodziców Jimina. Serce waliło mu jak nigdy wcześniej. Tak dawno go tutaj nie było, a mimo to mały żółty domek praktycznie się nie zmienił.
Chłopak wziął głęboki wdech i otworzył niską furtkę. Przeszedł chodnikiem do drzwi i zapukał dokładnie trzy razy w ciemne, drewniane drzwi. Nagle ustały dźwięki kłótni, które wcześniej dochodziły do uszu studenta przez cienkie ściany. Jungkook stał przez chwilę przed budynkiem, a nerwy w nim narastały, a kiedy w drzwiach stanęła zapłakana pani Park, Jeon przeczuwał najgorsze.
- Dz-dzień dobry. - wydukał niewyraźnie do zaskoczonej kobiety. - Czy może mi pani powiedzieć co z Jiminem hyungiem?
- Jimin wyjechał. - powiedziała cicho, jakby nie chciała, by ktokolwiek ich usłyszał. - Daleko.
- Jak to daleko? Gdzie on teraz jest? - wyrwał się Kook. - Jak się czuje?
- Nie mogę ci nic powiedzieć, Jungkooki. - wyszeptała pani Park, a po jej policzkach popłynęły słone krople.
- Ale...ale dlaczego? - Ciemnowłosy poczuł, jak i w jego oczach gromadzą się łzy.
Nagle z wnętrza małego domu wydobył się hałas, a po chwili do uszu obojga dobiegł dźwięk kroków.
- Jungkook-ah, błagam. Zaopiekuj się moim synem. Spraw, aby znów żył swoim beztroskim, pełnym szczęścia i uśmiechu życiem. - kobieta szybko złapała chłopaka za ręce i przyciągnęła do siebie. Uścisnęła drżące ciało zagubionego studenta. - Zaopiekuj się nim. Pani Park równie szybko odepchnęła od siebie dzieciaka i kazała mu wracać do Japonii, a następnie zatrzasnęła drzwi prosto przed jego twarzą.
Jungkook przemierzał kolejne ulice, a z ciemnych, burzowych chmur spadały ogromne płatki białego puchu. Chłopak kompletnie nie potrafił się połapać. Rekcja mamy Jimina była co najmniej dziwna. Jeon myślał o powtórnej wizycie w żółtym domku, ale ostatecznie zrezygnował. Powoli zaczęło go to wszystko przerastać. Powoli tracił siłę na walkę.
Długie nogi studenta zaprowadziły go do starego parku, w który w dzieciństwie często przesiadywał z rodzicami. Przechodził przez kolejne alejki otoczone wiekowymi drzewami. Całość wyglądała dość upiornie przez nieciekawą pogodę, ale Kookiemu to nie przeszkadzało. Miał w tej chwili inne, bardziej poważne problemy na głowie.
W końcu dotarł do placu zabaw i przysiadł na posypanej śniegiem ławce. Spojrzał na stare, już trochę pordzewiałe huśtawki, a w głowie pojawił mu się obraz Jimina. Jego pięknego, kochanego i uśmiechniętego Jimina. Często po szkole przychodzili właśnie na ten plac zabaw, żeby spędzić jeszcze trochę czasu razem. Park uwielbiał się bujać, a Jungkook często pomagał mu rozruszać huśtawkę jak najmocniej tylko po to, żeby zobaczyć szczery uśmiech ukochanego.
Kook uniósł kącik ust na to miłe wspomnienie, po czym podniósł się i ruszył dalej kolejną alejką, którą dotarł do niewielkiego mostu. Przez park przepływała mała rzeczka, która aktualnie pokryta była lodem. Jeon wszedł na kładkę i oparł dłonie na barierce. Pochylił się do przodu, by zerknąć na stojącą wodę, w której ujrzał swoje słabe odbicie. Miał wrażenie, że tak bardzo się zmienił od jego ostatniej wizyt tutaj. Wciąż pamiętał silne emocje, które towarzyszyły mu podczas niej. Tamtego dnia zapytał Jimina, czy chciałby z nim zamieszkać. Bardzo się stresował i martwił, że to jeszcze nie jest odpowiedni moment, że ich związek rozwija się za szybko, że starszy może wcale nie traktuje go tak poważnie. Jednak Park rozwiał wątpliwość młodszego przepełnionym miłością pocałunkiem, którym wyraził swoją chęć zamieszkania z czarnowłosym. Jungkook był wtedy najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Pamiętał, że podniósł Jimina do góry i usadowił na drewnianej barierce mostu. Cały czas uważał, żeby jego największe szczęście nie spało do chłodnej wody. Wyznał chłopakowi swoje obawy, a ten tylko roześmiał się radośnie. Na wspomnienia usta Kooka wykrzywiły się w szerokim uśmiechu, który naprawdę dawno nie zawitał na jego twarzy.
***
Jimin musiał dzisiaj zostać, aż do zamknięcia kawiarni. W sumie to on miał ją zamknąć. I jak nie lubił wracania po nocach, tak tego tego dnia zupełnie mu to nie przeszkadzało, ponieważ Yoongi obiecał na niego poczekać i odprowadzić do domu.
Teraz przebierał się na zapleczu, szczęśliwy. Odpiął plakietkę i odwiesił na właściwe miejsce, przebrał bluzkę i spodnie, które były częścią jego garderoby przeznaczonej do pracy i narzucił na siebie swój jasny sweter, a na nogi wciągnął czarne spodnie. Chwycił płaszcz wiszący na wieszaku i ruszył do głównego pomieszczenie, gdzie czekał starszy.
Droga do mieszkania Parka minęła w prawie całkowitej ciszy. Rudowłosy wiedział, że Yoongi nie należy do gadatliwych osób i jemu jak najbardziej to odpowiadało. Wciąż kontakty z ludźmi sprawiały mu trudność, jednak nie chciał czuć się odseparowany od społeczeństwa. I właśnie taki cichy Min, dawał mu możliwość poczucia bliskości i ciepła drugiej osoby, bez konieczności zagłębiania się we wspomnienia i przeszukiwania swojego umysłu, by wzbogacić rozmowę o nowe tematy. Chłopak po prostu był obok i to mu wystarczyło. Czasami musnął jego dłoń palcami, powiedział kilka słów i uśmiechnął się delikatnie. Nic więcej.
I Jimin czuł się z tym dobrze.
Towarzystwo barmana było zupełnie różne od tego Hoseoka. Spokój i dość chłodna aura, która go otaczała, dawały mu poczucie stabilności. Wiedział, czego może się spodziewać. Nie obawiał się nagłego dziwnego wyskoku, czy pomysłu. Po prostu cieszył się jego towarzystwem.
To też nie było tak, że Jung mu przeszkadzał, czy drażnił. Po prostu czasami potrzebował czegoś innego. Jakiejś odmiany.
Znaleźli się pod klatką szybciej, niż Jimin podejrzewał, że to się stanie. W sumie to szybciej, niżby chciał, żeby to się stało.
Zaczął bawić się końcami rękawów swojej kurtki, nie wiedząc, jak zakończyć to spotkanie.
- Umm... dziękuję za odprowadzenie, hyung. Dzisiaj było naprawdę miło.
Blondyn posłał mu swój łobuzerski uśmiech.
- Nie ma za co, Jiminie. Cieszę się, że otworzyłeś się przede mną. Poza tym, gdybym wiedział, że tak dobrze wyglądasz w tym stroju kelnera, już dawno przyszedłbym do kawiarni.
Rudowłosy zaczerwienił się kolejny raz tego dnia. Szukał w głowie jakichś słów, które pasowały do tego, co chciał powiedzieć, ale nie potrafił złożyć sensownego zdania.
- Uroczy.- usłyszał głos Yoongiego, a potem poczuł jego dłonie na policzkach.
Uniósł wzrok, by spojrzeć na chłopaka. Patrzył na niego, jakby z niemą prośbą. Pytaniem. Widział, jak nieznacznie pochylił się w jego stronę, więc zamknął oczy, dając mu tym samym ciche przyzwolenie.
Poczuł miękkie, zimne wargi na swoich, które pocałowały go w delikatny i czuły sposób. Postarał się odwzajemnić ten gest najlepiej jak potrafi. W końcu dawno (jeśli w ogóle), tego nie robił. Pocałunek był krótki, ale przyjemny, a w głowie Jimina wirowało.
Min odsunął się od niego i uśmiechał, głaszcząc po policzku.
- Hyung...
- Dobranoc, Jiminie.
Chłopak ucałował jeszcze jego czoło i ruszył zasypaną śniegiem alejką, w drogę powrotną.
Od dłuższego czasu nikt nie przychodził do kawiarni, jedynie kilkoro klientów siedziało przy stolikach i prowadziło ciche rozmowy, zagłuszane spokojną muzyką dobiegającą z głośników.
Sam już nie wiedział, co ma robić z nudów. Liczył, że po dniu nieobecności, Jeon pojawi się w kawiarni, jednak ciemnowłosy wciąż nie przychodził. Jimin zaczynał się coraz bardziej martwić, bo odkąd zaczął tu pracować, praktycznie nie było dnia, by Jungkook nie zawitał do The Min's. Wypatrywał go, za każdym razem kiedy zadźwięczał dzwoneczek przy drzwiach, ale za każdym razem się zawodził.
Nawet nie wiedział dlaczego, tak wyczekuje tego chłopka. Może to przez jego obrażenia po bójce? Był ciekaw jak czarnowłosy się czuje. Czy wszystko z nim w porządku i czy rany się zagoiły.
Jednak nie tylko on dzisiaj wydawał się znudzony i rozkojarzony. Taehyung siedział na zapleczu pół dnia i wpatrywał się albo w swój telefon albo w ścianę rozmarzonym spojrzeniem. Teraz siedział przy jednym ze stolików blisko blatu i klikał zawzięcie w ekran. Jimin podszedł do niego i usiadł na przeciwko, jednak chłopak nie zwrócił na Parka uwagi.
- Hej, Tae. - pomachał mu dłonią przed twarzą.
- Mhm?
- Z kim piszesz?
- Z Hobim. - powiedział z lekkim uśmiechem błąkającym się po ustach, a wtedy Park sobie wszystko poukładał.
- Spotykacie się? Znaczy...jesteście razem? - zapytał podekscytowany.
Taehyung zaczerwienił się lekko i skinął głową.
- To wszystko tłumaczy. - Jimin sięgnął dłonią do głowy Taehyunga i roztrzepał jego włosy - Cieszę się. Hyung zdaje się, lubił cie od dawna. Już nawet w Korei o tobie mówił.
- Naprawdę? - Kim uśmiechnął się szeroko. - Hobi jest kochany. Podobał mi się odkąd się poznaliśmy...
Po kawiarence rozległ się dźwięk dzwonkach, więc obaj obrócili się w stronę drzwi przywitać klienta, którym okazał się Yoongi. Ubrany cały na czarno i małymi płatkami śniegu we włosach, wyglądał świetnie i rudzielec nie potrafił oderwać od niego wzroku. Przez chwilę miał nadzieję, że to Jungkook, ale chyba w tej chwili cieszył się bardziej, że to jednak nie on.
Min uśmiechnął się, kiedy tylko go dostrzegł i podszedł do stolika.
- Hej Jiminie, Tae. Mogę się przysiąść?
- Siadaj na moim miejscu, nie będę przeszkadzał. - powiedział Taehyung i zaraz zniknął na zapleczu.
- Co cię tu sprowadza, hyung?
- Chciałem cię zobaczyć. - powiedział, a policzki Parka przybrały różowy kolor.
- Umm...Chcesz kawę?
- Poproszę.
Jimin z nową energią podszedł do baru, przygotować kawę. Kątem oka wdział jak Yoongi, opiera twarz na dłoni i wpatruje się w niego z lekkim, łobuzerskim uśmiechem, tak typowym dla niego. Szybko przygotował ciemny napój i przyozdobił go pianką, by zaraz postawić przed chłopakiem.
- To taki rewanż? Ja zrobiłem dla ciebie drinki, ty mi robisz kawę.
- Powiedzmy. Spróbuj.
Yoongi upił łyka i skinął głową.
- Bardzo smaczna, Jiminie. Długo tu pracujesz? Przychodziłem kiedyś z Kookiem i cię nie widziałem.
- Nie, niedługo. Może miesiąc? Zacząłem zaraz po tym, jak przyjechałem z Korei.
- To, co? Powiesz mi, dlaczego tu przyjechałeś?
Jimin zamyślił się, a Min go nie pospieszał, powoli popijając swoją kawę.
- Ja... mam amnezję. - Yoongi spojrzał na niego lekko zaskoczony, ale nic nie powiedział - W Korei miałem wypadek i przez kilka miesięcy byłem w śpiączce.
Blondyn wyciągnął rękę, by pogłaskać dłoń młodszego pocieszająco i zachęcić do dalszej opowieści.
- Niezawiele pamiętam z tamtych czasów. Nawet wypadku nie pamiętam. Gdy się obudziłem, poznałem Hoseoka. Dzieliliśmy ten sam pokój w szpitalu. Potem kilka tygodni przebywaliśmy razem i zaprzyjaźniliśmy się, ale on musiał tu wrócić i zaproponował mi wyjazd. Zgodziłem się, bo życie w Busan było dla mnie za ciężkie. Nie rozpoznawałem nikogo ze znajomych, rodziny czy nawet własnego mieszkania...
- Sporo przeszedłeś.
Szepnął Yoongi, a Jimin spuścił wzrok na ich dłonie z fascynacją obserwując, jak większa należąca do starszego, splata palce z tą mniejszą należącą do niego.
***
Spotkanie odbywało się na ostatnim piętrze wielkiego, przeszklonego wieżowca. Pośrodku sali konferencyjnej stał ogromny, dębowy stół z krzesłami. Na około roztaczała się cudowna panorama miast, która każdego była w stanie oczarować.
Jungkook siedział po prawej stronie obok ojca. Mężczyzna co chwilę wstawał, żeby pokazać coś białym wskaźnikiem na równie białej planszy lub ekranie tablicy elektrycznej. Chłopak, mimo że studiował zarządzanie, kompletnie nie łapał, o co chodzi. Starał się robić jakieś notatki, cokolwiek zapamiętać. W końcu mogło mu się to w przyszłości przydać, nawet na wykładach. W pewnym momencie jego wzroku uciekł za szklaną szybę, a umysł odpłynął. Mógł ze swojego miejsca obserwować chmury, które z wolna płynęły po niebie. Czarnowłosy przygryzł wargę i postukał długopisem o drewniany blat. „Jak miło byłoby polatać sobie na takim obłoczku z Jiminem.” - pomyślał i wyobraził sobie, jak ciemne włosy ukochanego pięknie by kontrastowały z jasnym puchem chmurki. Następnie jego umysł skupił się na tych miękkich, malinowych ustach, które uwielbiał całować i pieścić. Na końcu przypomniał sobie oczy. Jimin miał przepiękne oczy. Pełne pasji i szczęśliwe, chłopak zawsze starał się pozytywnie patrzeć na świat.
Student przez chwilę próbował dopasować do twarzy ukochanego tę Minato, ale kiedy był już tak blisko, ktoś go szturchnął. Jeon spojrzał w górę na swoją rodzicielkę. Kobieta stała nad nim, a pomieszczenie powoli opuszczali pozostali pracownicy. Jungkook rozejrzał się po sali i wstał ze swojego miejsca.
- To już koniec? - zapytał bezmyślnie.
- Tak. - odparła pani Jeon. - Jeżeli tak słuchasz na wykładach, to zaczynam się zastanawiać, jak ty chcesz skończyć tę szkołę.
Czarnowłosy nic nie odpowiedział, tylko ruszył do wyjścia. Koreanka poszła za nim. Kiedy dogoniła syna, ponownie się odezwała.
- Jak ci idzie? Miałeś ostatnio egzamin.
- Tak, miałem. - potwierdził Kook i zwolnił, ponieważ rodzicielka na wysokich obcasach, miała problem z tak szybkim tempem. - Zaliczyłem.
- Na ile? Kiedy jest kolejny? - kontynuowała pani Jeon.
- Wystarczająco. Nie wiesz może co u Jimina? - Jungkook zmienił temat. Nie chciał rozmawiać o uniwersytecie, na którym okropnie się męczył.
- Nie mam pojęcia. Nie specjalnie interesuje mnie tan chłopak. - oboje weszli do metalowej i niezwykle szybkiej windy. Student nacisnął guzik z poziomem zero, a maszyna ruszyła.
- Wiesz, czy dalej jest w tym samym szpitalu? Nie kontaktowałaś się z lekarzami? Przecież wiesz, że jest dla mnie ważny.
- Nie, nie dzwoniłam do lekarzy. - kobieta potarła skronie. - Jungkook, skup się na nauce. Musisz zdać z dobrymi wynikami. Poza tym ja nie mam czasu, żeby zawracać sobie głowę Jiminem. - A powinnaś mieć. - warknął lekko rozdrażniony chłopak, a w tej samej chwili winda się zatrzymała. Jeon szybko opuścił metalową konstrukcję. Przeszedł przez ogromny korytarz wyłożony granitowymi płytkami i nawet nie obracając się za siebie, wyszedł z budynku. Był wściekły. Cała ta sytuacja doprowadzała go do szału. Nie miał ochoty na naukę. Nie chciał się uczyć. Zajęcia z każdą kolejną godziną na uczelni, coraz bardziej go nudziły.
Ciemnowłosy stanął na pasach i chwilę czekał, aż jakiś kierowca zechce się zatrzymać. Ostatecznie przepuścił go staruszek w pordzewiałym mercedesie, któremu student podziękował delikatnym uśmiechem. Przeszedł przez jezdnię, a następnie ruszył szerokim chodnikiem w prawo. Aktualnie nie miał pojęcia co ze sobą zrobić. Czuł pewnego rozdrażnienie, wściekłość, ale też bezradność i pewnego rodzaju niemoc, która ogarnęła całe jego ciało. Mózg bezmyślnie popchnął go w stronę przystanku autobusowego, gdzie opadł na niewielką plastikową, żółtą ławeczkę. Chłopak roztrzepał włosy i potarł zmęczone oczy. Sam nie wiedział, ile czasu spędził na tej okropnie niewygodnej, plastikowej desce. Zdążyło się ochłodzić, a piękne białe obłoczki zmieniły się w ciemne, burzowe chmurzyska.
Jeon wstał z miejsca, kiedy na przystanek podjechał autobus z numerem piętnaście. Wskoczył do pojazdu w ostatniej chwili i zajął miejsce na samym końcu obok młodej, farbowanej blondynki. Wyglądała dość komicznie z wielkimi różowymi okularami na nosie. Kook przez chwilę przyglądał się dziewczynie, by w końcu skupić się na obrazach za oknem.
Autobus stawał na kolejnych przystankach, zabierając lub zostawiając kolejne osoby. Student opuścił pojazd na przedostatnim przystanku. Z nieba zaczęły padać pierwsze płatki śniegu, więc naciągnął kaptur czarnej bluzy na głowę, a ręce wsadził do kieszeni zimowej kurtki. Przez chwilę spacerował po tak dobrze znanej okolicy. Niemalże żółwim tempem podszedł pod dom rodziców Jimina. Serce waliło mu jak nigdy wcześniej. Tak dawno go tutaj nie było, a mimo to mały żółty domek praktycznie się nie zmienił.
Chłopak wziął głęboki wdech i otworzył niską furtkę. Przeszedł chodnikiem do drzwi i zapukał dokładnie trzy razy w ciemne, drewniane drzwi. Nagle ustały dźwięki kłótni, które wcześniej dochodziły do uszu studenta przez cienkie ściany. Jungkook stał przez chwilę przed budynkiem, a nerwy w nim narastały, a kiedy w drzwiach stanęła zapłakana pani Park, Jeon przeczuwał najgorsze.
- Dz-dzień dobry. - wydukał niewyraźnie do zaskoczonej kobiety. - Czy może mi pani powiedzieć co z Jiminem hyungiem?
- Jimin wyjechał. - powiedziała cicho, jakby nie chciała, by ktokolwiek ich usłyszał. - Daleko.
- Jak to daleko? Gdzie on teraz jest? - wyrwał się Kook. - Jak się czuje?
- Nie mogę ci nic powiedzieć, Jungkooki. - wyszeptała pani Park, a po jej policzkach popłynęły słone krople.
- Ale...ale dlaczego? - Ciemnowłosy poczuł, jak i w jego oczach gromadzą się łzy.
Nagle z wnętrza małego domu wydobył się hałas, a po chwili do uszu obojga dobiegł dźwięk kroków.
- Jungkook-ah, błagam. Zaopiekuj się moim synem. Spraw, aby znów żył swoim beztroskim, pełnym szczęścia i uśmiechu życiem. - kobieta szybko złapała chłopaka za ręce i przyciągnęła do siebie. Uścisnęła drżące ciało zagubionego studenta. - Zaopiekuj się nim. Pani Park równie szybko odepchnęła od siebie dzieciaka i kazała mu wracać do Japonii, a następnie zatrzasnęła drzwi prosto przed jego twarzą.
***
Jungkook przemierzał kolejne ulice, a z ciemnych, burzowych chmur spadały ogromne płatki białego puchu. Chłopak kompletnie nie potrafił się połapać. Rekcja mamy Jimina była co najmniej dziwna. Jeon myślał o powtórnej wizycie w żółtym domku, ale ostatecznie zrezygnował. Powoli zaczęło go to wszystko przerastać. Powoli tracił siłę na walkę.
Długie nogi studenta zaprowadziły go do starego parku, w który w dzieciństwie często przesiadywał z rodzicami. Przechodził przez kolejne alejki otoczone wiekowymi drzewami. Całość wyglądała dość upiornie przez nieciekawą pogodę, ale Kookiemu to nie przeszkadzało. Miał w tej chwili inne, bardziej poważne problemy na głowie.
W końcu dotarł do placu zabaw i przysiadł na posypanej śniegiem ławce. Spojrzał na stare, już trochę pordzewiałe huśtawki, a w głowie pojawił mu się obraz Jimina. Jego pięknego, kochanego i uśmiechniętego Jimina. Często po szkole przychodzili właśnie na ten plac zabaw, żeby spędzić jeszcze trochę czasu razem. Park uwielbiał się bujać, a Jungkook często pomagał mu rozruszać huśtawkę jak najmocniej tylko po to, żeby zobaczyć szczery uśmiech ukochanego.
Kook uniósł kącik ust na to miłe wspomnienie, po czym podniósł się i ruszył dalej kolejną alejką, którą dotarł do niewielkiego mostu. Przez park przepływała mała rzeczka, która aktualnie pokryta była lodem. Jeon wszedł na kładkę i oparł dłonie na barierce. Pochylił się do przodu, by zerknąć na stojącą wodę, w której ujrzał swoje słabe odbicie. Miał wrażenie, że tak bardzo się zmienił od jego ostatniej wizyt tutaj. Wciąż pamiętał silne emocje, które towarzyszyły mu podczas niej. Tamtego dnia zapytał Jimina, czy chciałby z nim zamieszkać. Bardzo się stresował i martwił, że to jeszcze nie jest odpowiedni moment, że ich związek rozwija się za szybko, że starszy może wcale nie traktuje go tak poważnie. Jednak Park rozwiał wątpliwość młodszego przepełnionym miłością pocałunkiem, którym wyraził swoją chęć zamieszkania z czarnowłosym. Jungkook był wtedy najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Pamiętał, że podniósł Jimina do góry i usadowił na drewnianej barierce mostu. Cały czas uważał, żeby jego największe szczęście nie spało do chłodnej wody. Wyznał chłopakowi swoje obawy, a ten tylko roześmiał się radośnie. Na wspomnienia usta Kooka wykrzywiły się w szerokim uśmiechu, który naprawdę dawno nie zawitał na jego twarzy.
Do głowy przyszło mu kolejne ważne miejsce dla niego i Jimina. Wielkie drzewo wiśni znajdujące się zaraz przy odległych obrzeżach parku. Wiosną było to piękne i wręcz magiczne miejsce. Różowe kwiaty ozdabiały ogołocone po zimie gałęzie, nadając temu miejscu wyjątkowego klimatu.
Wraz ze starszym często spędzali tam popołudnia, kiedy jeszcze byli w liceum. Zjadali tam wspólnie posiłki i wymieniali niewinne pocałunki.
Pomimo późnej pory, postanowił zobaczyć ich drzewo. Pewnie teraz, kiedy do wiosny zostało jeszcze trochę czasu, nie wyglądało zachwycająco, ale to nie miało znaczenia. Liczyły się wspomnienia i uczucia z nim związane.
Zszedł z kładki, ale zanim zdążył ruszyć w odpowiednim kierunku, rozdzwonił się jego telefon. Westchnął głośno, gdy zobaczył, że to jego ojciec. Nie miał już ochoty na żadne zebrania czy rozmowy, ale w końcu odebrał.
- Halo?
- Przyjedź jak najszybciej do biura. Mam dla ciebie niespodziankę.
Pan Jeon nic więcej nie powiedział i rozłączył się.
***
Pół godziny później Jungkook pukał do drzwi gabinetu, jak głosiła plakietka Jeon SeoJun. Gdy usłyszał pozwolenie, wszedł do środka. Od razu zauważył swojego ojca. Siedział w czarnym, dużym fotelu, przy biurku i opierał brodę na splecionych dłoniach, pochylając się tym samym w stronę swojego rozmówcy.
Student przyjrzał się mężczyźnie, który było odwrócony do niego plecami. Miał szerokie ramiona i krótkie, brązowe włosy. Jego postać wydawała się Kookowi znajoma, jednak nie mógł sobie przypomnieć kto to jest. Oświeciło go dopiero, gdy chłopak odwrócił się w jego stronę z szerokim uśmiechem, na ustach.
- Jin hyung!
- Hej, Jungkookie! - starszy wstał i rozłożył swoje ramiona, by móc złapać w nie studenta, który przytulił się do niego, mocno ściskając.
- Rany, hyung, gdzie ty byłeś? Dawno cię nie widziałem?
Kim uciekł wzrokiem w bok, uśmiechając się krzywo.
- Byłem trochę zajęty. Parę spraw się posypało, ale już jest dobrze.
Jeon spojrzał na niego zmartwionym wzrokiem, a kiedy starszy to wyłapał, pokręcił głową z uśmiechem i roztrzepał jego czarne włosy, wypuszczając ze swoich objęć.
- Dobrze Jungkook, że tak cieszysz się na widok Seokjina. To jest właśnie moja niespodzianka. Jin został przeniesiony na oddział naszej firmy w Tokio, więc od teraz będzie spędzać ze sobą dużo czasu. Dostał też wytyczne, by pilnować twojej nauki. W końcu niedługo egzaminy.
- Co? Przecież dobrze się, nie potrzebuję... - Ani trochę nie podobał mu się ten pomysł. Jednak kiedy Kim dyskretnie puścił mu oczko, dając tym samym znać, że wcale nie ma zamiaru donosić jego rodzicom o jakichkolwiek potknięciach, po prostu się zgodził. - Eh, nieważne. Przynajmniej to hyung, a nie ktoś obcy.
- Doskonale. W takim razie, mam nadzieję, że twoje wyniki wyróżnią cię na tle innych studentów. A teraz idźcie. Już późno, a rano macie samolot. Mój pracownik odbierze was z lotniska.
Młodzi mężczyźni pożegnali się z ojcem Jungkooka i wyszli. W drodze do hotelu, w którym zatrzymał się Seokjin cały czas rozmawiali, wspominając stare czasy. W końcu nie widzieli się prawie dwa lata.
***
Jimin musiał dzisiaj zostać, aż do zamknięcia kawiarni. W sumie to on miał ją zamknąć. I jak nie lubił wracania po nocach, tak tego tego dnia zupełnie mu to nie przeszkadzało, ponieważ Yoongi obiecał na niego poczekać i odprowadzić do domu.
Teraz przebierał się na zapleczu, szczęśliwy. Odpiął plakietkę i odwiesił na właściwe miejsce, przebrał bluzkę i spodnie, które były częścią jego garderoby przeznaczonej do pracy i narzucił na siebie swój jasny sweter, a na nogi wciągnął czarne spodnie. Chwycił płaszcz wiszący na wieszaku i ruszył do głównego pomieszczenie, gdzie czekał starszy.
Droga do mieszkania Parka minęła w prawie całkowitej ciszy. Rudowłosy wiedział, że Yoongi nie należy do gadatliwych osób i jemu jak najbardziej to odpowiadało. Wciąż kontakty z ludźmi sprawiały mu trudność, jednak nie chciał czuć się odseparowany od społeczeństwa. I właśnie taki cichy Min, dawał mu możliwość poczucia bliskości i ciepła drugiej osoby, bez konieczności zagłębiania się we wspomnienia i przeszukiwania swojego umysłu, by wzbogacić rozmowę o nowe tematy. Chłopak po prostu był obok i to mu wystarczyło. Czasami musnął jego dłoń palcami, powiedział kilka słów i uśmiechnął się delikatnie. Nic więcej.
I Jimin czuł się z tym dobrze.
Towarzystwo barmana było zupełnie różne od tego Hoseoka. Spokój i dość chłodna aura, która go otaczała, dawały mu poczucie stabilności. Wiedział, czego może się spodziewać. Nie obawiał się nagłego dziwnego wyskoku, czy pomysłu. Po prostu cieszył się jego towarzystwem.
To też nie było tak, że Jung mu przeszkadzał, czy drażnił. Po prostu czasami potrzebował czegoś innego. Jakiejś odmiany.
Znaleźli się pod klatką szybciej, niż Jimin podejrzewał, że to się stanie. W sumie to szybciej, niżby chciał, żeby to się stało.
Zaczął bawić się końcami rękawów swojej kurtki, nie wiedząc, jak zakończyć to spotkanie.
- Umm... dziękuję za odprowadzenie, hyung. Dzisiaj było naprawdę miło.
Blondyn posłał mu swój łobuzerski uśmiech.
- Nie ma za co, Jiminie. Cieszę się, że otworzyłeś się przede mną. Poza tym, gdybym wiedział, że tak dobrze wyglądasz w tym stroju kelnera, już dawno przyszedłbym do kawiarni.
Rudowłosy zaczerwienił się kolejny raz tego dnia. Szukał w głowie jakichś słów, które pasowały do tego, co chciał powiedzieć, ale nie potrafił złożyć sensownego zdania.
- Uroczy.- usłyszał głos Yoongiego, a potem poczuł jego dłonie na policzkach.
Uniósł wzrok, by spojrzeć na chłopaka. Patrzył na niego, jakby z niemą prośbą. Pytaniem. Widział, jak nieznacznie pochylił się w jego stronę, więc zamknął oczy, dając mu tym samym ciche przyzwolenie.
Poczuł miękkie, zimne wargi na swoich, które pocałowały go w delikatny i czuły sposób. Postarał się odwzajemnić ten gest najlepiej jak potrafi. W końcu dawno (jeśli w ogóle), tego nie robił. Pocałunek był krótki, ale przyjemny, a w głowie Jimina wirowało.
Min odsunął się od niego i uśmiechał, głaszcząc po policzku.
- Hyung...
- Dobranoc, Jiminie.
Chłopak ucałował jeszcze jego czoło i ruszył zasypaną śniegiem alejką, w drogę powrotną.
"długo" to pojęcie względne... (nie że coś ale ja chyba wiem o czym mówię XD)
OdpowiedzUsuńi już cały opis zbrodni mam kompletny ^.^
ale nie róbcie mi tego nooo
yoonminy są zbyt kochane
i jak myślę że coś z nimi zrobicie to mnie serduszko boli :')
(ale i tak spodoba mi się wszystko XD)
i czekam
i weny <3
i nie chciało mi się nawet pisać normalnie ale to szczegół XD
<3
Ale to było dość dłuuuugo XD
UsuńNadal nic mi nie powiesz? No jakie są twoje teorieeee nooo? Zaspokój moją ciekawość
Heh Yoonminy są słodziachne tu, prawda? :D Też ich lubię (chociaż nadal kibicuję Jikookom)
Okeeej
Thanks~~
Spoczko <3
Przepraszam! To moja wina, ale nie zabijaj nas XD
UsuńI następny będzie szybciej (chyba)
I dziękujemy!
I cieszę się, że czekałaś!
I jeszcze raz przepraszam!
;3