czwartek, 16 marca 2017

Mon Ange - 6

 A/N: Witajcie w 6 rozdziale. Akcja powoli nabiera tępa, więc mamy nadzieję, że wam się spodoba. Jak zwykle, dziękujemy za wszystkie komentarze pozostawione pod poprzednimi notkami i zachęcamy do wyrażenia swojej opinii także pod tym rozdziałem ^^




 Było ciepłe letnie popołudnie. Słońce przyświecało i tworzyło delikatne refleksy na szarych ścianach pokoju. Jungkook wraz z Jminem leżeli w sypialni młodszego na dużym łóżku. Jasna pościel kontrastowała z ciemnymi kolorami ich włosów. Do pomieszczenia wpadało świeże powietrze przez otworte drzwi balkonowe, a gorący wiatr rozwiewał delikatną firankę. Kook przytulił mocno swojego partnera, który zaśmiał się radośnie i próbował wyswobodzić się z uścisku młodszego. Jeon jednak był silniejszy i po chwili usadowił się na biodrach Parka. Ręce chłopak umieścił nad jego głową i spojrzał na niego z góry.
- Jesteś śliczny. - powiedział i ucałował czoło starszego.
Policzki Jimina poczerwieniały, a Jungkook uśmiechnął się na ten widok. Uwielbiał zawstydzać swojego mężczyznę. Kochał widzieć na tych okrągłych policzkach ten słodziutki róż. Złożył na obu polikach po buziaku. Zszedł z partnera i ułożył się obok niego.
Park zaraz po uwolnieniu, uderzył lekko Kooka w ramię.
- Nie lubię cię. - burknął pod nosem, a po chwili przytulił się do chłopaka. - Musisz mnie zawstydzać?
- Dobrze wiesz, że muszę. - odparł Jeon i pogładził plecy Mina.
Leżeli tak dość długo ciesząc się swoim towarzystwem. Słońce zaczęło powoli uciekać za horyzont. W sypialni zatańczyły pomarańczowe promyczki, które zapowiadały nadchodzącą noc. Jimin pogładził rękę Jungkooka, by w końcu spleść ich palce razem. Uniósł złączone dłonie do góry i zaczął przyglądać się tatuażom, które jakiś czas temu zrobili. Na nadgarstku Kooka widniał czarny znaczek symboli yin yang, a Park posiadał jego biały odpowiednik. Młodszy uśmiechnął się kiedy zauważył wzrok swojego ukochanego.
- Będziemy już zawsze razem? - zapytał Jeon z lekką obawą w głosie.
- Oczywiście. Przecież dobrze wiesz, że bez ciebie czuję się pusty. - powiedział stanowczo starszy i popatrzył w oczy partnera.
Jungkook pokiwał głową i ucałował delikatnie usta chłopaka.
Ludzie uważają, że robienie tatuaży przez pary jest śmieszne, bo przecież można się rozstać, a obrazek będzie tylko nieprzyjemnym wspomnieniem. Mimo to Jimin i Kooki tak nie myśleli. Ich rysunki symbolizowały nie tyle miłość a ich idealną harmonię. Jeon odkąd poznał Parka zmienił się. Stał się bardziej życzliwy dla innych, towarzyski, a co najważniejsze – szczęśliwszy. Natomiast starszy w końcu nauczył się odmawiać, co jak wiadomo czasem jest przydatne w życiu. Nabrał też trochę więcej odwagi. Mężczyźni uzupełniali się nawzajem i uważali, że kiedy są razem to każdy z nich jest lepszą wersją samego siebie. Jeden nie potrafił żyć bez drugiego jak yin yang. Jedno nie może istnieć bez drugiego. Obaj wierzyli, że nawet jeżeli kiedykolwiek mogliby się rozstać, to i tak wcześniej czy później wrócą do siebie. Odnajdą się nawzajem we wszechświecie zawsze i wszędzie.



 Sobotnie odkrycie nie dawało Jiminowi spokoju. Cały dzień swojej pracy wypatrywał Jungkooka, a kiedy ten się zjawił w kawiarni, nie spuścił go z oka ani na chwilę. Kilka razy chłopak przyłapał go na wpatrywaniu się w niego, ale na szczęście nie skomentował tego w żaden sposób i tylko posłał słaby uśmiech. Rudowłosy uznając to za jako takie przyzwolenie, kontynuował swoją obserwację. Porównywał twarz Jeona do tej należącej do chłopaka ze zdjęcia. Jednak im dłużej to robił tym bardziej zdawało mu się, że wariuje. Przecież to nie było możliwe, aby to Kook był tym chłopakiem. Czyżby naprawdę chęć odzyskania wspomnień sprawiła, że chwytał się nawet najmniej realnej możliwości?
- Minie, możesz obsłużyć stolik 5?
Głos Taehyunga przywrócił go do rzeczywistości.
- Jasne, już idę.
- Co ty dzisiaj taki rozkojarzony?
- Nie wiem. Może to przez pogodę.
Na dworze od rana prószył śnieg. Małe płatki osiadały na budynkach, samochodach i drzewach. Był to przyjemny i odprężający widok. Jimin najchętniej usiadłby z kubkiem kawy przy oknie, najlepiej pod kocem i obserwował to zachwycające zjawisko. Niestety musiał pracować.
- Mam nadzieję, że spadnie dużo śniegu - ucieszył się Tae - Porzucamy się śnieżkami! Ale teraz nie pozwól klientom czekać. - popędził go.
Jimin od tej rozmowy nie miał nawet chwili wytchnienia. Przez sypiący śnieg, więcej ludzi zatrzymywało się w kawiarni na kawę czy ciasto. Krążył od stolika do stolika, potem do lady, zaparzyć kawę i z powrotem. Jeszcze do tego Taehyung zostawił go, bo miał spotkanie z Hosoekiem, a poza tym dzisiaj był dzień Parka na zamknięcie kawiarni.
 W czasie przerwy mógł odetchnąć chwilę i coś zjeść. Burczało mu w brzuchu od dobrej godziny, bo rano zdążył zjeść tylko niewielkie śniadanie. Teraz usiadł za ladą, nie idąc na zaplecze, na wypadek, gdyby ktoś chciał coś zamówić. Chwycił swoją słodką bułkę i rozkoszował się każdym kęsem. Oblizał usta, które kleiły się od słodkiej polewy i wyjął z kieszeni telefon. Przypomniało mu się, że od kilku dni nie dzwonił do swojej mamy. Nadal czuł się dziwie, rozmawiając z nią. Czuł jakby komunikował się z kimś obcym, a nie z bliską osobą, tym bardziej, że rozmowy ograniczały się tylko do jego samopoczucia i tego, co aktualnie robi. Jednakże chciał powrócić do normalności i zachowywać się jak dobry syn.
 Wybrał numer i przyłożył urządzenie do ucha. Usłyszał pierwszy sygnał. Potem jeszcze kilka, aż w końcu włączyła się poczta głosowa. Odczekał chwilę, kończąc swoje drugie śniadanie i spróbował jeszcze raz. Stało się dokładnie to samo.
 Westchnął głośno i poddał się. W końcu oddzwoni.
 Z tą myślą, ruszył umyć ręce. Poprawił bandankę owiniętą wokół nadgarstka. Rękaw jego dzisiejszej koszulki sięgał prawie  łokcia, więc odkrywał nadgarstki. Na jednym z nich Jimin posiadał tatuaż, a konserwatywne społeczeństwo japońskie, raczej nieprzychylnie patrzyło na takie ozdoby. Tym bardziej, że pracował w miejscu publicznym, gdzie często zachodziło starsze pokolenie.
Upewnił się, że czarny wzór nie wystaje i wrócił do pracy.
 Pod koniec dnia padał z nóg. Ledwo się ruszał i wręcz cieszył, gdy widział, że ostatni klienci powoli wychodzą. Czyścił blat lady i szybko przebiegł wzrokiem po pomieszczeniu. Ostatni młoda para właśnie się ubierała, jakaś starsza pani, która przed chwilą zakupiła ciasto, też skierowała się do wyjścia. Pozostała tylko jedna osoba. Czarnowłosy chłopak siedział w narożnym stoliku i zdawał się nie przejmować opustoszałą kawiarnią. Jimin zostawił ścierkę i ruszył w kierunku Jeona. Niby Hoseok go przed nim ostrzegał, ale Parkowi wydawało się, że wcześniej musiał być bardzo zadziorny, bo miał ochotę złamać każdy zakaz.
- Hej. - uśmiechnął się delikatnie, siadając na przeciwko.
Chłopak podniósł na niego okrągłe, oczy. Zdawał się bardzo pochłonięty tym co robił, bo w tej chwili wyglądał jakby nie wiedział skąd rudowłosy się tu znalazł.
- Hej. - odpowiedział prosto i a jego oczy ściągnęły się lekko w uśmiechu.
- Co robiłeś?
- Oh, to notatki na studia. Mam teraz sporo nauki. A tobie jak idzie praca?
- Skończyłem ją... - spojrzał na zegarek na dłoni. Nosił go, by zasłonić dziwny tatuaż na ręce. W takich miejscach, takie ozdabianie ciała nie jest mile widziane - Jakieś 10 minut temu.
- Co? Jak to? - ciemnowłosy rozejrzał się po pustej sali. - O rany. Przepraszam!
Jungkook chwycił swoje zeszyty i zaczął je pakować do torby w pośpiechu.
- W porządku. Nic się nie stało.
 Ciemnowłosy pokiwał głową i posłał Minato słaby uśmiech. Po tylu godzinach siedzenia nad nauką jego umysł nie pracował najlepiej. Było mu też strasznie głupio, że to przez niego rudzielec musi zostać dłużej. Pozbierał wszystkie swoje rzeczy i wstał od stolika. Ponownie uśmiechnął się przepraszająco do kelnera i ruszył w stronę wyjścia.
 Zanim opuścił lokal zerknął na podążającego za nim Parka.
- Jeszcze raz przepraszam. - powiedział. - Do zobaczenie niedługo.
- Na razie. - odparł chłopak i pomachał odchodzącemu już Jeonowi.
 Zajął się zamykaniem lokalu. Wyłączył wszystkie urządzenia i zgasił światła. Właśnie zakluczył drzwi i sprawdzał, czy aby na pewno są zamknięte, kiedy usłyszał dziwny odgłos. Przez chwilę myślał, że się przesłyszał, jednak zaraz dotarł do niego niewyraźny zduszony jęk i śmiechy. Szybko ukrył klucze w kieszeni torby i ruszył w stronę odgłosów. To, co zobaczył, sprawiło, że na chwile zbrakło mu powietrza w płucach, a jego mięśnie zesztywniały. Jungkook leżał zwinięty na ziemi i trzymał się za brzuch, podczas gdy jakiś nieznany mu chłopak i kopał go, a reszta się śmiała, po chwili dołączając. Rzucił się do przodu, krzycząc w ich stronę.


***

 Wyszedł z kawiarni szczęśliwy jak nigdy, chociaż gdzieś tam w zakamarkach jego umysłu błąkało się poczucie winy, że zostawił Jimina samego z tym tłumem ludzi. Jednak szybko odsunął te myśli na drugi plan w podskokach pędząc na miejsce, w którym umówił się z Hoseokiem.
 Chłopak zaproponował mu wyjście na łyżwy, nic nie wspominając o tym, o jakim charakterze jest to spotkanie. Kim po cichu liczył, że to randka. Od dłuższego czasu podobał mu się Jung, i aż wstyd przyznać, ale zanim poznał Jimina był o niego zazdrosny, uważając, że ciemnowłosy to w nim się zakochał. Na szczęście okazało się, że po prostu bardzo się o niego troszczył, a on sam cieszył się, że dał swojemu rówieśnikowi szansę, ponieważ go polubił i pomimo krótkiej znajomości, traktował jak przyjaciela.
 Już z daleka zauważył Hoseoka. Stał przy wejściu do parku, w którym otworzono lodowisku. Przyspieszył kroku, uważając, by się nie potknąć i zaraz znalazł się obok chłopaka.
- Hej, hyung. - ukazał mu swój szeroki, kwadratowy uśmiech.
- Hej. Musimy się pospieszyć, Tae. Pełno ludzi już szło w stronę lodowiska. Zaraz nie będziemy mieli gdzie jeździć.
 Młodszy kiwnął głową i ruszył za Jungiem, który szybkim krokiem przemierzał park. Ciemnowłosy w pewnym momencie chwycił go za dłoń, usprawiedliwiając się tym, że nie chce go zgubić w tym tłoku. Ale ani jeden, ani drugi nie potrafili ukryć delikatnego rumieńca, który wystąpił na ich policzki.
 Dookoła ogrodzonego lodowiska stało pełno niedużych straganów sprzedających jedzenie i ciepłe napoje. W powietrzu unosił się zapach gorącej czekolady i przyprawy do piernika. Taehyung rozejrzał się szukając budki z ciastkami. Szybko ją znalazł.
- Hyung, pójdziemy później na pierniczki? I czekoladę? - potrząsnął jego ramieniem i spojrzał na niego prosząco.
- Jasne, ale najpierw musimy wypożyczyć łyżwy i trochę pojeździć. Bo zaraz naprawdę nie będzie miejsca.
 Starszy miał rację. Na lodowisku było coraz więcej ludzi. Jeździli w kółko, śmiejąc się wesoło, a świąteczne piosenki leciały z głośników ustawionych zaraz za ogrodzeniem. Kolorowe światełka, rozwieszone nad ich głowami, zaczynały być lepiej widoczne, wraz z każdą mijającą chwilą.
 Wypożyczyli łyżwy w małej budce. Miła, młoda dziewczyna pomogła im dobrać rozmiary i wyjaśniła mniej więcej zasady jazdy, kiedy Jung przyznał, że to ich pierwszy raz. Kiedy tylko znaleźli się na lodzie, szybko wyszło, który z nich słuchał uważniej.  Kim po kilku pierwszych niepewnych krokach, zaczął powoli sunąć na przód, podczas gdy ciemnowłosy, co chwilę chwiał się na boki, wymachując przy tym ramionami.
- Hyung, w porządku?
- Tak, tylko myślałem, że to jak rolki, ale jest znacznie trudniej. - uśmiechnął się słabo do towarzysza.
- Jak byłem mały to wybrałem się kilka razy z rodzicami. Trochę pamiętam. -  Taehyung chwycił dłoń Hoseoka - Będziemy jechać blisko barierki i wszystko ci wyjaśnię, okej?
 Jechali powoli, uważając na ludzi, trzymając się za ręce. Starszemu z każdą chwilą szło coraz lepiej, ale od czasu do czasu po prostu udawał, że się chwieje, aby móc nadal trzymać ciepłą dłoń Tae. Kimowi już jakiś czas temu zorientował się, że starszy udaje. Był po prostu kiepski w kłamaniu i grze aktorskiej, ale zupełnie mu to nie przeszkadzało. Ukazywał mu za to szeroki uśmiech, za każdym razem, kiedy chłopak o mało nie spotykał się z lodem.
  Słońce zdążyło już zniknąć za horyzontem, a na niebie pojawił się niewielki księżyc. Temperatura także spadła, powodując, że wielu ludzi zniknęło z lodowiska.
- Tae, to może czas na gorącą czekoladę?
- Chętnie.
 Zamówili napój i z brązowymi parującymi kubkami w dłoniach, zajęli jeden z kilku wolnych stolików. Siedzieli chwilę w ciszy, wsłuchując się w świąteczne melodie lecące z głośników. Hoseok cały czas przyglądał się młodszemu w zachwycie. Podziwiał jego ciemne oczy, mrużące się za każdym razem z przyjemności, kiedy tylko brał łyka czekolady. Przyglądał się także jego opalonej twarzy, na którą kolorowe światełka rzucały niezwykłą mozaikę barw.
- Też jesteś przystojny, hyung.
Jung otworzył szeroko oczy z zaskoczenia, nie będąc pewnym czy te słowa opuściły usta młodszego, który właśnie uśmiechał się do niego, uroczo przekrzywiając głowę.
- Co?
- No też mi się podobasz.
 Posłał młodszemu swój firmowy uśmiech i wyciągnął rękę, by pogłaskać dłoń Taehyunga leżącą na stole. Spletli razem palce i z delikatnym rumieńcami, przyglądali się swoim dłoniom. Była to dla nich ważna, przełomowa chwila. Chociaż żaden nie powiedział nic o swoich uczuciach, obaj wiedzieli i rozumieli. Po prostu nie potrzebowali słów.
- Hyung. Już mi trochę zimno. - odezwał się pierwszy Taehyung.
- Chodź, odprowadzę cię. W sumie zrobiło się już późno.
Jung wstał, a gdy tylko młodszy podniósł się z miejsca, chwycił jego dłoń i przyciągnął do siebie. Kim ufnie wtulił się w jego bok, starając się czerpać jak najwięcej ciepła, od drugiego ciała. Po wyrzuceniu pustych, papierowych kubków, szli alejkami w stronę wyjścia z parku.
- Jak ci się podobała dzisiejsza randka?
Czerwonowłosy uśmiechnął się, słysząc ostatnie słowo.
- Bardzo, hyung. Z tobą zawsze jest faj... - przerwał i kichnął.
- Tylko mi się nie rozchoruj- przyciągnął młodszego do swojego boku i złożył na jego czole słodki pocałunek - Planuję już kolejne randki. A twoja obecność jest obowiązkowa.


***

 Kook założył na głowę czapkę i poprawił torbę na ramieniu. Skręcił w ciemną uliczkę, która była jego drogą na skróty do akademika. W momencie przystanął obok niebieskiego kubła na śmieci, kiedy zobaczył Namjoona i jego kolegów. Powoli zaczął się cofać do tyłu z nadzieję, że starsi jeszcze go nie zauważyli. Los nie był łaskawy, bo już po chili Nam chwycił czarnowłosego za ramię i szarpnął w swoją stronę. Jungkook poleciał do tyłu i uderzył tyłkiem o oblodzony asfalt. Do jego uszu dotarł szyderczy śmiech Kima i jego znajomych. Pierwsze ciosy spadły na Jeona niemalże natychmiast. Chłopak skulił się i chwycił za brzuch. Poprzednie rany nie zagoiły się, więc tym razem kopniaki od czuwał ze zdwojoną siłą.
 W pewnym momencie usłyszał krzyk, a napastnicy przestali atakować jego ciało. Czarnowłosy miał wrażenie, że jakiś anioł postanowił w końcu pomóc jego zmizerniałej i biednej osobie. W obecnej chwili ledwo kontaktował i nie wiedział co dzieje się dookoła. Próbował podnieść się z zimnego asfalt, ale nie bardzo mu to wychodziło. Studentowi trzęsły się ręce, a poobijane miejsca nieprzyjemnie pulsowały. Mimo to coraz więcej rozumiał z tego, co mówili jego oprawcy i anioł, który go uratował. Chłopak odważył się skierować wzrok na grupkę studentów, a następnie na Minato. Jeon wytrzeszczył oczy w zdziwieniu. Co kelner tutaj robił? A jeżeli Namjoon coś mu zrobi? To będzie wszystko jego wina?
Jungkook próbował wstać z ziemi, by uratować rudzielca z niebezpiecznych rąk Kima, jednak kiedy tylko Jimin zobaczył jego marne starania, podbiegł do niego. Krzyknął jeszcze coś o policji do odchodzących już studentów.
- Jak się czujesz, Jungkooki? - zapytał zaniepokojony i pomógł mu stanąć na nogi.
- W porządku. - odpowiedział ochrypłym głosem.
Jimin spojrzał po chłopaku i jego „w porządku" wcale nie wydawało się takie prawdziwe. Widział powoli rosnące czerwone plamy na białej koszulce wystającej spomiędzy niezapiętej kurtki.
- Krwawisz! Powinniśmy pójść do szpitala. - chwycił jego ramię, chcąc pomóc mu iść, jednak ciemnowłosy się wyrwał.
- Nie, do żadnego szpitala. Dotrę do przystanku i w domu to opatrzę. - powiedział słabo, trzymając się za brzuch.
Jimin spojrzał na jego twarz. Rozcięty łuk brwiowy też nie wyglądała za ładnie, aż skrzywił się na myśl, że ktoś mógł tak potraktować człowieka.
- Ostatnie autobusy już odjechały.
Jungkook popatrzył na rudowłosego, jednocześnie uważnie analizując jego słowa i swój stan. Do akademika na pewno nie dojdzie w takim stanie, no na pewno nie sam.
- Pomożesz mi wrócić do domu? Proszę. - wyszeptał i spuścił głowę. Nie lubił nikogo prosić o cokolwiek. Chciał sam zadbać o siebie, ale wiedział, że tym razem to jest niemożliwe.
- Szybciej będzie, jeśli pójdziemy do mnie. Mieszkam z Hoseokiem jakieś piętnaście minut drogi stąd. - Jimin znowu spojrzał na siną twarz chłopaka i nie był pewny, czy to z zimna, czy już powstają na niej siniaki. - Skoro nie chcesz iść do szpitala, ktoś musi cię opatrzyć.
- Spokojnie, zrobię to sam. - powiedział Kook, który chciał zapewnić towarzysza, że nie będzie sprawiał kłopotów.
Minato zaobserwował, z jakim trudem i bóle idzie czarnowłosemu poruszanie się, więc w pewnym momencie chwycił go i przerzucił jego rękę przez swój kark.
- Dz-dziękuję. - odparł niepewnie student i posłał kelnerowi przepraszający uśmiech.
Park odwzajemnił gest ciemnowłosego i zaczął powoli kierować się w stronę mieszkania. Starał się jak najbardziej odciążyć ciało chłopaka, który i tak zdawał się ledwo iść. Przy trudniejszym odcinku drogi, czasami stęknął, ale nie pozwolił sobie na nic więcej. Całą drogę minęła im w milczeniu, a on sam odezwał się, dopiero kiedy sadzał Jeona na kanapie w salonie.
- Poczekaj tu. Pójdę po bandaże i wodę utlenioną.
Jungkook odprowadził Minato wzrokiem, a kiedy chłopak zniknął w innym pomieszczeniu, pozwolił sobie na głośniejszy jęk. Całe jego ciało było obolałe. Zdjął z siebie powoli kurtkę i buty, a następnie podwinął koszulkę, żeby zobaczyć stan swojego brzucha i klatki piersiowej. Bandaż, którym owinął sobie rano ciało, był przesiąknięty krwią. Jeonowi zrobiło się słabo, a przed oczami przez chwilę miał mroczki. Nigdy jeszcze Namjoon i jego znajomi nie doprowadzili go do takiego stanu. Kiedy usłyszał zbliżającego się do salonu rudowłosego chłopaka, szybko zasłonił swoje ciało jasną koszulką i skierował wzrok w jego stronę.
Jimin przysiadł na kanapie obok Kooka, wcześniej odkładając na bok jego kurtkę i buty. Położył przyniesioną przez siebie apteczkę na niewysokim stoliku, który stał przed sofą.
- Dziękuję. - powiedział dość cicho Jungkook i sięgnął po bandaże. - Pójdę do łazienki i opatrzę sobie te rany.
- Nie po to cię tu przyprowadziłem, żebyś teraz sam to robił. - zabrał bandaże z dala od dłoni chłopaka. - Strasznie krwawisz na brzuchu, ale jeśli się wstydzisz, mogę zająć się najpierw twoją twarzą.
Minato zdjął z nadgarstka bandankę, którą przez cały dzień zasłaniał swój tatuaż. Nie chciał, żeby mu przeszkadzała i przez przypadek się pobrudziła.
 Jimin chwycił jeden z wacików, które przyniósł i wylał na niego sporo wody utlenionej. Przysunął się do Jeona i odsunął dłonią, ciemne kosmyki z jego czoła. Zaraz ukazała mu się rozcięta lewa brew i nieduża rana, także po lewej stronie. Przyłożył gazik w to miejsce, delikatnie dotykając, krótkimi ruchami. Mina rannego nie wyrażała za dużo, a jego szczęka była mocno zaciśnięta.
Kook był przyzwyczajony do bólu, więc nawet nie pisnął, kiedy rudowłosy przemywał kolejne zadrapania na jego twarzy. W pewnym momencie przed jego oczami pojawił się nadgarstek chłopaka. Jungkook otworzył lekko usta w szoku. Minato miała identyczny tatuaż jak ten Jimina. W tym samym miejscu, idealnie biały. Jeon spojrzał jeszcze raz na kelnera, ale tym razem w inny sposób. Pełne usta, pucułowate policzki i te najpiękniejsze oczy na świecie. Już wcześniej rudzielec sprawiał, że czuł się dziwnie. Już wcześniej przypominał mu ukochanego, ale nie potrafił dopuścić tego do siebie. Teraz go poznał, ten jeden malutki znaczek na nadgarstku powiedział mu, kim jest Mianto. Jego najukochańszy, najcudowniejszy Jimin! Tylko trochę zmizerniały i z nowym kolorem włosów. Teraz był tego pewien. Dlaczego więc chłopak go nie rozpoznał? To była jakaś chora gra?
Student dłuższy czas przyglądał się Parkowi, przez co ten poczuł się trochę onieśmielony. Zaprzestał jakichkolwiek ruchów, bojąc się, że sprawił koledze ból.
- W porządku? Boli cię?
Chłopak zaprzeczył ruchem głowy, ale cały czas wpatrywał się w niego szeroko otwartymi oczami. Jimin nie wiedział, co takiego się w nich zmieniło, ale wydawały się w tej chwili inne. Jakby łagodniejsze.
- To ściągnij koszulkę. Jest cała we krwi.
Tym razem to Jeon się speszył, bo uciekł wzrokiem i zaprzeczył.
- Mogę sam...
- Nie drażnij się ze mną. To tylko koszulka.
Ciemnowłosy wstał i niepewnie chwycił brzegi materiału. Westchnął głośno i pociągnął materiał do góry, odrzucając na bok i usiadł z powrotem.
Jimin był w szoku. Klatka i umięśniony brzuch starszego były już owinięte w bandaże, kiedyś pewnie białe, teraz zwisające krzywo i zakrwawione.
Czyli, że dzisiejszy atak, który wydawał się Jiminowi zwykłą napaścią, nie był przypadkowy? Czyżby to ci sami mężczyźni zrobili to Jeonowi?
 Przypomniał sobie ostrzeżenia Hoseoka, o nieciekawym towarzystwie chłopaka. O bójkach i innych występkach. Miał ochotę zostawić w tej chwili Jungkooka i uciec. Chciał zacząć na nowo, a nie mieszać się w mroczne życie Tokio. Jednak nie mógł zostawić chłopka rannego. Wziął do ręki kolejne waciki namoczone wodą i zaczął przemywać rany, starając się ignorować ciepło bijące od chłopaka i ciemne oczy podążające za każdym jego ruchem. Ruszył do kuchni, by wyrzucić brudne gaziki i przyniósł mokrą ściereczkę, którą zmył ślady krwi z brzucha studenta.
Jeon teraz już w ogóle nie czuł ból, ponieważ cała jego uwaga była skupiona na młodym kelnerze. Na jego ukochanym Jimine. Rudzielec tak delikatnie obmywał jego ciało. Kookie jednak nie mógł zrozumieć, dlaczego Park tak go ranił i udawał, że się nie znają. Postanowił podejść jakoś Mianto i poruszyć pewien temat.
- Skąd masz ten tatuaż? - zapytał i utkwił wzrok w rysunku na nadgarstku starszego.
Jimin właśnie owijał świeży bandaż wokół brzucha, kiedy usłyszał głos, do tej pory, milczącego chłopaka.
Zastanowił się chwilę, co mu odpowiedzieć. Przecież nie pamięta. Na razie postawił na prawdę.
- Nie wiem.
- Jak to nie wiesz? - powiedział z lekką irytacją w głosie Jungkook.
Park spojrzał na niego, nie rozumiejąc jego tonu.
- Przyjaciel powiedział mi, że zrobiłem go sobie po imprezie. Byłem pijany, więc nie pamiętam. - wzruszył ramionami i zawiązał ostatni supeł na bandażu. - Gotowe.
Jeon poczuł, jak się w nim gotuje. Jak Jimin mógł zrobić z ich symbolu miłości jakiś nieistotny bzdet? Jak mógł powiedzieć, że nie pamięta? Serce czarnowłosego nieprzyjemnie zakuło na te słowa. Mimo to postanowił dzisiaj odpuścić. Nie czuł się na siłach, żeby dalej ciągnąć ten temat. Wszystko go bolało i gdzieś w sobie wiedział, że Park musiał mieć jakiś ważny powód, żeby go tak okrutnie okłamywać. Postanowił wybadać sprawę. Jeszcze nie wiedział jak. Może kogoś popyta, zadzwoni do jego mamy, ale nie dzisiaj.
- Mimo wszystko uważam, że jest bardzo ładny. - odparł nieco spokojniej.
- Dziękuję. - Jimin uśmiechnął się mimowolnie. - Możesz zostać tutaj na noc. Jeśli ci to nie przeszkadza, ta kanapa jest całkiem wygodna.
Jungkook pokiwał głową. Nie bardzo miał ochotę gdzieś się wybierać o tej porze. Chciał sobie zawsze ze wszystkim radzić sam i nie robić nikomu problemów, ale nie będzie jak idiota szedł przez pół miasta do domu w taki stanie.
- Dasz mi coś na przebranie?
- Jasne, nie wiem, czy moje koszulki nie będą za małe. Może u Hoseoka coś znajdę.
Kook pokiwał głową i podążył wzrokiem za Jiminem, który poszedł po ubranie dla niego. Nagle z kieszeni jego zimowej kurtki odezwał się telefon. Jeon był w lekkim szoku, bo raczej nie wiele osób do niego pisało. Sięgnął po ubranie i wyciągnął urządzenie. Przesunął palcem po ekranie i odblokował komórkę. Jego oczom ukazała się wiadomość od ojca. Mężczyzna napisał, że jutro jest jakaś ważna konferencja i liczy na to, że Jungkook się zjawi. Chłopak westchnął i szybko wystukał odpowiedź. Następnie zablokował telefon i położył na stoliczku. W tym czasie rudowłosy zdążył znaleźć koszulkę dla studenta i wrócił do chłopaka. Przytargał ze sobą jeszcze gruby koc i poduszkę. Położył wszystko na kanapie.
- Dziękuję ci bardzo. - czarnowłosy posłał niższemu uśmiech.
Jimin skinął głową, nie za bardzo wiedząc, co ma teraz zrobić. Nakazał chłopkowi wołać, jeśli będzie czegoś potrzebował, a sam udał się w końcu do swojego pokoju. Chciał trochę odpocząć, zmęczony dzisiejszym ciężkim dniem w pracy. Nogi już powoli odmawiały mu posłuszeństwa.
Przebrał się w swoją luźną koszulkę do spania i został w samych bokserkach. Zgasił światło w pokoju i już miał kłaść się spać, kiedy zadzwonił telefon.
- Halo?
- Jiminie? Tu mama. Jak się czujesz?
- Dobry wieczór. Dobrze. Dlaczego... - przerwał, bo przez chwile miał ochotę powiedzieć „pani" - nie odebrałaś wcześniej?
- Byłam zajęta. Przepraszam. - głos kobiety był drżący i smutny. - Ostatnio mówiłeś, że znalazłeś pracę. Podoba ci się?
- Oh, tak. Jest bardzo przyjemnie. Mój znajomy, Taehyung, dużo mi pomaga.
- To dobrze. - nagle po drugiej stronie zapadła cisza. Słyszał jakieś przytłumione głosy, ale nic nie rozumiał. - Muszę kończyć, Jiminie. Dobranoc.
- Dobranoc.
Zdziwiło go zachowanie matki, ale nie przejął się tym. Zaraz po jego przebudzeniu też zachowywała się dziwnie. Albo może tak mu się tylko wydawało?
Westchnął i obrócił się plecami do drzwi, starając zasnąć.



6 komentarzy:

  1. Na słodką bagietkę... Proszę mnie zetrzeć z podłogi, bo się rozpłynęłam! Tak bardzo, że aż do dentysty muszę iść, bo przez ten rozdział tak się podjarałam, że mój ząbek tego nie wytrzymał i się pokuszył razem z resztą mnie ;-; Dlaczego życie tak mnie nienawidzi?
    Ten wspaniały początek był jak budyniowa polewa na pysznym torciku ^^ Taki śliczny i słodki, że zachęcał do odkrycia tego, co się pod nim kryje. Dlatego jeszcze bardziej chcę wiedzieć, jak wyglądało ich życie przed tym, jak Jimin stracił pamięć i jak w ogóle do tego doszło... No nie trzymajcie mnie długo w tej niepewności ;-;
    Jezusie kochany, te VHopy! *.* Ta ich trochę skinny love z początku była taka rozkoszna i kochana, ale teraz to już wyższy level. No ja po prostu z nimi nie mogę... Trzymam za nich mocno kciuki, bo to kochane gołąbeczki są <3
    Kooks, powinien od razu ściągnąć zegarek i kuźwa pokazać Jiminowi tatuaż. Wtedy i Jimin nie miałby wątpliwości, że na zdjęciu w telefonie ma Kooka, a Kook nie musiałby się w podchody bawić. No i po co sobie życie utrudniać? xDD
    Hah, jestem ciekawa, jak Hobi po powrocie do domu zareaguje na Kooksa śpiącego w jego salonie xD O ile wróci tej nocy do domu *Gdzie Lenny?!*
    Ach, no i mama Jimina... Nawet nie mam pomysłu, co może się z nią dziać *.* Tylko jakieś gangi i nierozliczone rachunki za dragi mi do głowy przychodzą xD
    Akcja z rozdziału na rozdział coraz bardziej się rozkręca, a mi ciężej czekać ;-;
    Do tego jeszcze Kari przesunęła godzinę z 7 na 10. No nie xDDD
    Ok, zacieram rączki na kolejną część :>
    Trzymajcie się cieplutko! Łapcie dużo weny i piszcie dalej wspaniałe opowiadania!
    Ily <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kooki nie myśli. Ja bym tam pokazał tatuaż, ale on chyba zapomniał mózgu XDD
      Pożyczę Ci na dentystę jak w końcu znajdę pracę ;3
      No może kiedyś się dowiemy jak to było z Jikookiem przed utratą pamięci Jiminka...
      Mama Jimina, dragi i gangi no ciekawie XD
      Ech chyba wyszłam z wprawy w odpowiadaniu na komentarze ;c
      Bardzo dziękujemy! Jak zawsze cudownie się czytało twój komentarz <3
      Kocham bardzo mocno! ;3

      Usuń
    2. Ty nie zwalaj na nas winy za swój ząbek,okej? XD
      Gosh myślę o budyniu od tygodnia i nadal sobie nie zrobiłam T.T
      Jeszcze trochę...haha
      Trzymaj, trzymaj, bo Vhopy zasługują na szczęśliwe zakończenie :)
      Bo to Kook, Kook taki jest, Kook to sposób życia
      Oh, to się dowiesz niedługo (no gdzie ten lenny??)
      Nie moja wina nooo Niektórzy (spójrz na osobę niżej, (kocham cię Kanami <3)) narzekali na godzinę hahaha
      Dziękujemyyy~~ <3

      Usuń
  2. *.*
    VHopy tkie urooocze *.* <3
    Też tak chcę :c na lodowisko i czekoladę... (zabierzcie mnie zimą)
    Nie mam pytań
    Ciekawi mnie jak długo będzie się ciągnąć ta gra w podchody XD
    I co jest nie tak z tą kobietą
    Czeeekammmmm
    Wenyyyy~~~~
    <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lodowisko i gorąca czekolada jest najlepsze!
      Kto to wszystko wie? XD
      Bardzo, bardzo dziękujemy za komentarz ;3
      Jesteś prze kochana i w ogóle kocham mocno! ;*

      Usuń
    2. Wybacz, że tak z opóźnieniem ci odpowiadam, ale nie miałam wczoraj na to weny T.T
      Wszyscy uwielbiają gorącą czekoladę haha Łyżwy już może trochę mniej...
      Alex dobrze napisała "Kto to wie?" hahah XD
      Przez ciebie zmieniłam godzinę, mam nadzieję, że ci pasuje XD
      Dziękujemyy <3

      Usuń