sobota, 17 grudnia 2016

Mr. Jeon ~Rozdział I - Here he comes (tłumaczenie)

Podobny obraz


Od tłumacza: Dostałam zgodę na tłumaczenie, więc stwierdziłam, ze podzielę się z Wami tym cudownym ff! Co prawda jest to pierwszy tekst literacki, który będę tłumaczyć, dlatego na wstępie przepraszam zarówno za błędy jak i zdania, które pewnie będę przerabiać troszkę bardzo inaczej (aby w języku polskim miały jakikolwiek sens).

Po uzgodnieniu z Kari wróciłam na bloga jako tłumaczka, a prace "spod mojego pióra" raczej się tu już nie pojawią.

Miłego czytania~


~~~

Padało, gdy pierwszy raz go zobaczyłem.

Zawsze gdy coś się dzieje - pada.

Zsunąłem się niżej na moim krzesełku w klasie i oglądałem jak krople deszczu zderzają się z oknem. Spływały powoli po szkle na sam dół, a ja pomyślałem o tym, jak bardzo je przypominam. Jest pierwszy dzień szkoły, ostatnia lekcja, a ja już czuję się wykończony.
 Słyszałem, ze nowy nauczyciel dołączył do grona pedagogicznego i że będzie nas uczył. Nie wiedziałem kim on lub ona jest i nie obchodziło mnie to. Nowi uczniowie siedzieli za prosto i za bardzo pilnie na swoich siedzeniach, szeroko otwierając oczy i będąc zdezorientowanymi jak małe szczeniaczki, ale ja byłem znudzony. Uczęszczałem tu od gimnazjum(przyp. tłum. w oryginale jest zamieszczona podstawówka, ale dziwne by było dla mnie łączenie szkoły licealnej z podstawówką, dlatego to zmieniłam). Doświadczyłem już tego wszystkiego.
 Zadzwonił dzwonek, a zaraz po nim usłyszałem ciche "dziękuję" i drzwi do klasy otworzyły się.  Wszyscy uczniowie byli już obecni, ale nauczyciel dopiero wszedł. Czuję się dzisiaj naprawdę cynicznie i sarkastycznie, prawdopodobnie jest to spowodowane deszczem, więc wywinąłem oczami, zatrzymując się na suficie, na myśl, że nauczyciel jest pewnie marnym, starym próżniakiem i uparcie spoglądałem za okno, nie patrząc na profesora.
 Będąc szczerym - nie miałem powodu, aby być pesymistycznym. Ale jestem tylko nastolatkiem. To jest to, co zawsze robimy.
- Witajcie.
 Naprawdę nie chciałem, ale tym razem musiałem na niego spojrzeć. Jego głos brzmiał młodo, trochę ochryple, męsko. Pasował do kpopowych piosenek, czegoś w stylu piosenek z soundtracków z dram. Był za piękny dla tej klasy.

Podobnie jak on.

Jego twarz od razu przykuła moją uwagę, tak jak każdego innego. Miał tak czarne włosy, że wyglądały na pofarbowane, opadały gładkimi falami na jego czoło. Miał mocno zarysowane, ciemne, ale nie krzaczaste, brwi i gdy spuściłem mój wzrok niżej, jego duże oczy złapały mnie jak na haczyk. Były ciemne i idealne, obramowane długimi rzęsami i miał nawet typową dla gwiazd podwójną powiekę. Powędrowałem wzrokiem na jego kości policzkowe, wcześniej dostrzegając prosty nos, który powinien zostać rzeźbą przez jego perfekcyjny mostek i osadzenie, ostatecznie zatrzymując się na małych, wysuniętych wargach, wygiętych w uśmiechu, były pełne i różowe. Odezwał się we mnie artysta, który pokonał mój cynizm i nakazał mi go narysować. Zachować go na zawsze, naszkicować na kartce, na której będę mógł go podziwiać tak, jak powinien być podziwiany.
-  Nazywam się Jeon Jungkook, ale możecie na mnie mówić pan Jeon - powiedział.
 I znowu. Moje serce zaskamlało. Część mnie, która kochała wszystko, co piękne - zarówno oczy jak i uszy starały się zapamiętać ten głos, aby umiejscowić go w mojej pamięci już na zawsze. Był to ten typ głosu, do którego chcecie, aby wasze dzieci zasypiały. Typ głosu, który chcecie usłyszeć na progu nieba, gdy nadal będziecie ubolewać nad stratą własnego życia, ale on sprawi, ze nie będzie się to już dla was liczyć.
 Zaśmiał się delikatnie, nieco się wahając, przez co coś we mnie umarło.
 - Pewnie będzie to dla was dziwne, nazywać mnie w ten sposób, w końcu jestem od was tylko kilka lat starszy. Jednak by zachować profesjonalizm, spróbujcie chociaż.
 Nie potrafiłem nazwać go panem Jeonem, bynajmniej w mojej głowie. Moje wyćwiczone oczy artysty dostrzegły jak przez pyzate policzki małego dziecka, jego kąciki ust kierują się delikatnie ku dołowi. Od razu wiedziałem, ze był w wieku zbliżonym do mojego.
 Jego wzrok spoczął na każdym z nas osobno, a na widok moich rudych, trochę pomarańczowych włosów mrugnął. Byłem wtedy dumny z siebie, ze zdecydowałem się pofarbować je na taki kolor, rezygnując z powszechnego brązu, który każdy miał na głowie. Z nadzieją czekałem aż jego spojrzenie obejmie resztę mojej twarzy, ale nigdy się to nie stało. Jego wzrok podążał dalej, a ja poczułem się... Zakłopotany.
 A on kontynuował:
- Tak, czy inaczej, wszyscy wiecie, ze w tym semestrze będę was uczył przedmiotów ścisłych, więc... - bawił się swoimi dłońmi, co wyglądało na gest potulności, jednak emanował autorytetem, mimo swojego wieku. Oparł się o biurko za nim, a moje wygłodniałe spojrzenie podążało za nim, śledząc jego ruchy i starając się je jak najbardziej zapamiętać, aby potem udokumentować je z pomocą mojego ołówka i szkicownika. Uśmiechnął się niepewnie. Zauważyłem, ze jego przednie zęby przypominają te królicze, dodając jego twarzy młodości i mój świat wywrócił się do góry nogami. - Bądźcie dla mnie łagodni, okay?

~~~

 Wszedłem do sali od zajęć teatralnych z szeroko otwartymi oczami, a moje myśli błądziły wokół tego, jak twarz Jungkooka wyglądałaby na papierze. Jak delikatnie wycieniowałbym miejsce pod jego wysoko osadzonymi kośćmi policzkowymi i zaraz przy ustach, aby uwydatnić dziecięce policzki. Jak wolno narysowałbym jego usta, delektując się rysowaniem jego górnej wargi w sposób, który zawsze stosuję, ale tym razem uwydatniłbym jego soczystą dolną wargę, dodając pod nią cień, aby upewnić się, ze wystaje wystarczająco. Nie dostrzegałem ludzi wokół mnie, jedynie pusto spoglądałem przed siebie, tonąc w akcentach i cieniach i ołówku, który obdarowuje papier wielką miłością.
 Nagle ktoś usilnie trącił mnie łokciem, wybudzając mnie z moich myśli. Odwróciłem się, zupełnie jak robot i spojrzałem nieprzytomnie na Hoseoka.
- Halo Jimin - zagwizdał - Masz głowę w chmurach. Rozmawiamy o sztuce, którą będziemy wystawiać. Przecież to ważne.
Otrząsnąłem się z moich myśli. Już w klasie Jungkooka, gdy ustalał podstawowe zasady, nie mogłem się skupić. Na zajęciach teatralnych muszę być skupiony.
Usłyszałem głos pani Kinsey - Więc w tym roku, to wy wybierzecie fabułę waszej sztuki.
- Co? - uniosłem wysoko brwi. Spojrzała na mnie.
- Rozumiem, że to będzie nowe doświadczenie. Jednak chcę, abyście byli w stanie samodzielnie przygotować i wystawić sztukę. Wystawicie swoje własne charaktery na gruntowną próbę. Ja zaś usiądę i będę was jedynie kontrolować.
Po prostu idealnie , pomyślałem. Kolejna rzecz, która będzie mnie rozpraszać

~~~

 Pod koniec kółka teatralnego, zapomniałem o wszystkich moich wątpliwościach. Byłem podekscytowany. Sztuka, którą postanowiliśmy wystawić opowiada o odwadze, rezygnacji ze stosowności... A mi została przydzielona rola lidera.
 Jednak musiałem się upewnić. Mogłem wyobrazić sobie naprawdę wiele sytuacji, przez które ludzie nie polubią tej sztuki i muszę być pewny, że nie pęknę jak balon, gdy nie dostaniemy zgody na wystawienie jej.
 - Pani Kinseiy - zacząłem ostrożnie. - Jest pani pewna, że fabuła może opowiadać obojętnie jaką historię?
- Oczywiście. Chcę, abyście mieli pełną dowolność w wyrażeniu swoich uczuć.
 Mój brzuch skręcił się nerwowo, myśląc o naszych możliwościach w sztuce. Jej fabuła może jest kontrowersyjna, ale to właśnie w niej kocham.
- Obojętnie jaką?

~~~

- Jak było w szkole kochanie? - moja mama zawołała z dołu schodów, gdy w pośpiechu ruszyłem na górę po kolacji. Zapomniała o tym wspomnieć podczas rozmowy o tym, jak bardzo martwi się, że złapię wirusa Zika oraz aktualnym rządzie.
- Dobrze - rzuciłem roztargniony, spiesząc do moich drzwi, zanim zdąży wypytać mnie o każdy szczegół.
 Moja mama ma nerwicę, ale nie chce iść na badanie. Jestem pewien, że powinna brać leki.
 Zatrzasnąłem drzwi i doskoczyłem do mojego plecaka w dwóch ogromnych krokach, a następnie wyciągnąłem mój szkicownik i ołówki. Usiadłem przy biurku i pozwoliłem runąć murom, które cały dzień mnie od tego powstrzymywały. Moje myśli zapełnione były wspomnieniami czarnych włosów, gładkiej skóry i, idealnych ust. Zanim zdążyłem pomyśleć, mój ołówek dotknął papieru i zaczął zostawiać za sobą pierwsze szare linie: ciemna prawa brew, zawsze zaczynam od niej rysować ludzi.
 Po chwili skończyłem brew i przeszedłem do rysowania prawego oka, ostrożnie zakrzywiając linię na każdej zmarszczce i rzęsie. To ważne. Oko jest jednym z decydujących punktów na twarzy. Górna linia wyszła mi tak dobrze, jak powinna, więc dorysowałem dolną, przykładając uwagę do uchwycenia lekkiego wałka tłuszczu pod nią.
 Skończyłem drugie, perfekcyjnie symetralne do pierwszego oko i zatrzymałem się. Nie mogłem oddychać. To było jak wyścig z moją pamięcią. Czułem jak drobne detale z niej ulatują: błysk światła na czubku jego nosa, miejsce jego kości policzkowych, kształt nosa. Rzeczy, o których nigdy nie myślimy, ale które sprawiają, że twarze ludzi są prawdziwe. Jego oczy wpatrywały się we mnie ze strony, a moje palce drżały.
 Następnie zabrałem się za nos. Wykonałem ostatni ruch, ale poddenerwowany zmazałem go. Nienawidzę zmazywać moich linii. Przez to kartka staje się brudna, niby minimalnie, ale ta mała smuga, która nie powinna tam być potrafi zmienić całe oblicze z idealnego na nieco gorsze.
 Wtedy nastąpiła najważniejsza część. Część, która cały dzień krzyczała w mojej głowie najgłośniej, błagając aby tylko ją zapamiętać i narysować. Jego usta. Czułem, jak prawie zamykam oczy, aby naprawdę nacieszyć się uczuciem końcówki ołówka sunącej po kartce, przenosząc obraz ust z moich wspomnień do szkicownika, gdzie będą bezpieczne, zachowane na zawsze. Jednak zamknięcie ich zepsułoby cały rysunek, więc tego nie robiłem. Zmuszałem się do nie zamykania ich, gdy na kartce formowały się linie, piękno wypływało z mojego ołówka, lądując na niej szarymi wstęgami.
 Dodałem cień pod jego ustami i wtedy cała jego twarz zaczęła nabierać kształtu: wystające kości policzkowe, zwężone policzki, szczyt jego podbródka. Prawa strona twarzy bezproblemowo połączyła się z lewą, szary wtopił się w szary, wtedy zamknąłem oczy i odetchnąłem. Kiedy znów je otworzyłem - Jungkook tam był, patrzył na mnie z kartki, a ja dostrzegłem, że narysowałem jego usta delikatnie uchylone, powieki przymrużone, a nos z delikatnym poblaskiem. Sprawiłem, że wyglądał... Jakby po obudzeniu się.
Uwodzicielsko.
 Kusząco.
 Moje własne wargi rozchyliły się, a ja zaczerpnąłem urwanego oddechu. Nie wierzę, że to zrobiłem. Nie wierzę, że pozwoliłem, aby do jego ciemnych tęczówek wślizgnął się podtekst, a na jego łuku kupidyna pojawił się słodki poblask. Nie w taki sposób powinienem rysować ludzi. Powinienem narysować go z rzeczowego punktu widzenia, aby po prostu zapamiętać piękno, którym zostałem uraczony na krótki moment.
 Jednak nawet w takim stanie dla mnie wciąż wyglądał pięknie. Zupełnie jak na strunach, zagrał na moim sercu, jeszcze bardziej, z grzechem wypisanym na każdej linii jego twarzy, z bezwstydem między ustami.

Przeraziło mnie to.

~~~

W środku nocy, ledwo co pamiętam, ale wiem, że wygrzebałem się z mojego łóżka i wyciągnąłem szkicownik. Długo i zawzięcie przyglądałem się twarzy Jungkooka. Czegoś brakowało.

Kiedy wreszcie to do mnie dotarło, tak oczywiste, że miałem ochotę skopać samego siebie. Jego włosy. Nie narysowałem mu włosów.
 Podczołgałem się po ołówek i w nikłym świetle latarni ulicznej dostającej się przez okno przyłożyłem go do kartki, gotowy do rozpoczęcia rysowania pierwszej, puszystej pukli włosów, ale wtedy zawahałem się.
 Pomyślałem o szkolnej sztuce, o postaci, w którą mam się wcielić. Wtedy pomyślałem o Jungkooku.
Czemu nie? - pomyślałem. - Ten szkicownik to jedyne miejsce, w którym mogę być prawdziwym sobą. Gdzie nie muszę się gnieździć się w ogólnie przyjętych normach.
 Delikatnie, naprawdę delikatnie poprowadziłem pierwsze fale w kształcie jego włosów, ale na tym nie skończyłem. Narysowałem ciemne loki, spływające wzdłuż jego szczęki aż na ramiona, fale i loki i kobiece piękno. I wtedy zasnąłem, wiedząc, że teraz rysunek jest skończony.

~~~ 

 Nie myślałem o tym przez cały następny dzień w szkole. Jednak kiedy wślizgnąłem się do klasy, słysząc dzwonek, a po Jungkooku dalej nie było śladu, poczułem zaskakującą, uderzającą we mnie falę poczucia winy.
 Może on wie , przeszło mi przez myśl.  Może wie, w jaki sposób go narysowałem i teraz myśli, że jestem odrażający i zrezygnował z nauczania mnie.
 Już po chwili oddaliłem ten wniosek. Oczywiście, że nie wie. Nie ma żadnej możliwości, by mógł się dowiedzieć.
 Mimo to, gdy po przeczekaniu przez nas całej godziny, dzwonek znów rozbrzmiał, a on dalej nie przyszedł, zorientowałem się, że moje ręce się trzęsą.

~~~

Dopiero gdy kółko teatralne w całości mnie pochłonęło, wyrzuciłem Jungkooka z mojej głowy. Przeprowadzaliśmy dyskusje na temat tego, czego nasze postaci dokonają, byłem liderem, więc musiałem się skupić, w końcu z jakiegoś powodu musiałem nim zostać.
- Więc, Soohyun, musisz nauczyć się, jak rozpłakać się na zawołanie, jeśli naprawdę chcesz wczuć się w rolę - wytłumaczyłem, odznaczając jeden punkt w mojej wyimaginowanej liście. - Za to ty, Hoseok, cóż, jeśli możesz przyłożyć do tego jakąkolwiek...
- Jimin - Jung przerwał mi niepewnie. Zatrzymałem się.
- Tak? 
- Wiesz, że... Abyś wcielił się w swoją rolę... Będziesz musiał ubrać sukienkę. Kilka sukienek - powiedział, zacinając się. Przytaknąłem szybko. Myślałem już o tym.
- Tak.
- I będziesz musiał... Będziesz musiał udawać, że jesteś... - urwał nie do końca przekonany, czy chce to powiedzieć. - I będziesz musiał chodzić jak taki ktoś i tak dalej. I jeśli zamierzamy przedstawić scenę na imprezie, gdzie udajesz kuzynkę, wtedy będziesz musiał pocało-
- Tak - przerwałem mu. - Wiem. - Zerknął na panią Kinsey.
- Po prostu chciałem się upewnić... Jesteś na to gotowy?
- Tak - powiedziałem zdecydowanie, patrząc mu prosto w oczy. - Jestem gotowy.

~~~

 Następnego dnia Jungkook przyszedł do klasy z dyrektorką, niską kobietą z siwymi włosami ściśniętymi w ciasnym koku. Beztrosko ukłoniła do mnie głowę, odpowiadając na mój gest, a ja zacząłem się nerwowo wiercić. Wymamrotał do niej przeprosiny i podziękowania, a kiedy wyszła, odwrócił się do nas z zażenowaniem wypisanym na jego twarzy. Odkaszlnął.
- Ah, przepraszam za wczoraj - powiedział niskim głosem, wypranym z emocji. - To naprawdę wielka szkoła, a ja jestem nowy i... Zgubiłem się.
 Dziewczyny zachichotały, pobłażliwie machając ich rękoma i stwierdziły, że nic wielkiego się nie stało. Uśmiechnął się do nich zawstydzony, a jednocześnie wdzięczny im, a ja poczułem ukłucie obrzydzenia. On jest naszym nauczycielem. Czy to dla nich nic nie znaczy?
- Więc... - jego oczy powędrowały po całej sali. Fizycznie wyczułem, gdy jego oczy na mnie wylądowały. - Jimin, muszę z tobą porozmawiać po lekcji.
 Zaskoczony wydusiłem z siebie ciche: ja? On zaś przytaknął. Wtedy powrócił do tematu lekcji i zaczął mówić o litosferze i hydrosferze i atmosferze i biosferze, a ja przerażony i zdenerwowany wbiłem paznokcie w ławkę. 
On wie, on wie, on wie, cichutki, znienawidzony przeze mnie głosik śpiewał w mojej głowie.

~~~

Cały zadrżałem ze strachu, gdy zadzwonił dzwonek, a uczniowie zaczęli opuszczać klasę. To była ostatnia lekcja, więc mam jeszcze trochę czasu, zanim zacznie się kółko teatralne, które mam każdego dnia, ale w tym momencie marzyłem, żeby zaczynało się ono od razu po lekcjach, wtedy mógłbym go użyć jako wymówki, by wyjść.
 Nie spieszył się, żegnając wychodzących uczniów. Schylał się, podnosząc. co większe kawałki kartek z podłogi, pozwalając mi podziwiać jego długie nogi, ubrane w ciemne spodnie. W przerażeniu przyglądałem się jak poprawia stoliki, a ja ściskałem krawędzie własnego. Moje myśli krążyły wokół wyjaśnień, które mogę mu dać.
Po prostu... Jesteś naprawdę piękny. Za to ja jestem uczniem liceum plastycznego, więc siłą wyższą naprawdę chciałem cię narysować. Nie chciałem zrobić nic złego, jesteś po prostu naprawdę... Naprawdę...
Wyjątkowy.
 Podszedł do stolika przede mną i usiadł tyłem na krzesełku, twarzą do mnie, więc jego nogi oplecione były wokół oparcia. Materiał jego spodni naciągnął się. Posłał mi uspokajający uśmiech.
- Nie ma potrzeby, byś był taki przerażony.
 Chciałem wtopić się w podłogę, umrzeć z zażenowania. On wiedział, a to wszystko przez to, że pozwoliłem sobie myśleć o nim w ten sposób.
- Dyrektorka poinformowała mnie o tym, że... - O mój Boże, nawet ona o tym wie. - Robiłeś to już wcześniej.
Nie robiłem, przysięgam, że nie robiłem!
- Z innymi nowymi nauczycielami.
Nie! Nigdy!
- Więc stwierdziła, że to nie będzie problem, jeśli oprowadzisz mnie po szkole - dokończył.
- Co? - Mrugnąłem, a on się uśmiechnął.
- Tak. Oprowadzisz mnie. - Powoli uświadomiłem sobie, że moje zaciśnięte na ławce knykcie pobielały.
- Naprawdę? - zapytałem z nadzieją. To nie to o czym myślałem? Przytaknął.
- Nawet nie musisz opuszczać lekcji. Daj mi tylko swój numer, więc będę mógł do ciebie napisać, jeśli będę chciał o coś zapytać. Oczywiście, jeśli nie masz nic przeciwko? - Przełknąłem ślinę i zrozumiałem, że moja łaskawa opinia w szkole uratowała mi tyłek.
- J-jasne, nie mam nic przeciwko.
 Nagle obdarzył mnie swoim cudownym, szerokim uśmiechem. Objął całą jego twarz, sprawiając, że jego oczy przymrużyły się delikatnie, a ja dosłownie konałem, przyglądając się jej i tym wspaniałym króliczym ząbkom.
- Jej! - powiedział szczęśliwie, przez chwilę wyglądając jak małe dziecko.
Jestem skończony, pomyślałem bezradnie.

~~~

Parę tygodni później

 Była wysoka i szczupła. Jej ciemne włosy opadały w delikatnych lokach na ramiona, dosięgając połowy pleców, a materiał jej sukienki był zrobiony z naprawdę cudownego materiału. Koronka zdobiła mankiety i gorset sukni. Elegancki kapelusz spoczywał na jej głowie.
 Jednak było w niej coś... Coś innego. Jej ramiona były za szerokie, wcięcie w talii za wąskie, nogi za krótkie w porównaniu do reszty ciała, a klatka piersiowa za długa, by być kobiecą. Jeśli czyjś wzrok skupiłby się na jej twarzy pogrążonej w słodkiej niewinności, pod rondem jej kapelusza, wtedy zorientowałby się, że jej kości policzkowe są za szerokie, a usta za wąskie, by być całkowicie kobiecymi.
 Rozsiałem piegi, rozciągając je na długość jej policzków, jedynie stawiając małe kropki na kartce, bawiąc się przy tym naciskiem ołówka, a dzięki temu odcieniami szarości. Jungkook prawdopodobnie mówił coś o tym, że powinniśmy robić notatki, ale byłem za bardzo pochłonięty nadawaniem sylwetce kobiecego, eleganckiego chodu, która otoczona była niebieską kratką mojego zeszytu, starałem się narysować ją w inny sposób, niż zazwyczaj, tak idealnie, jak tylko byłem w stanie.
 Usłyszałem kroki, które się do mnie zbliżały, podeszwy Jungkooka odbijały się o podłogę, a ja wyprostowałem się, nonszalancjo zakrywając kobietę przedramionami. Chwilowo zatrzymał się obok mnie, a po chwili ruszył dalej.
 Kilka ostrożnych kresek i cieni później była już idealna. Zadbałem o to, by oddać jej perfekcję na kartce mojego zeszytu. Przejechałem palcem zaraz przy linii jej sylwetki, entuzjastycznie zachwycając się końcowym wynikiem mojego rysunku. Właśnie wtedy zadzwonił dzwonek.
 Mój wzrok mozolnie nacieszył się jej twarzą, zanim niechętnie zamknąłem zeszyt. Ociągając się spakowałem moje rzeczy i wstałem z planem wyjścia z klasy, ale przerwał mi głos Jungkooka.
- Zaczekaj Jimin. - Zatrzymałem się więc.
- Tak, panie Jeon?
 Podszedł. Nie usiadł, ale spojrzał na mnie sceptycznie, z założonymi na klatce piersiowej rękoma. Skuliłem się.
- Opuściłeś się w nauce.
- Ja... Co?
- Twoje oceny spadły, i to drastycznie. - Jego pełne usta zacisnęły się w wąską linię. - Do tej pory nie traktowałem tego poważnie, ale jeśli dalej będziesz zdobywał takie oceny, będę musiał wziąć za to odpowiedzialność.
- Huh? - mruknąłem zakłopotany.
- Zawaliłeś swoje ostatnie, nie jeden, nie dwa - tłumaczył z uniesioną brwią. - Ale trzy testy.
- Oh... - odpowiedziałem powoli, a on zmarszczył czoło.
- Szkolny regulamin w takim momencie odbiera ci możliwość uczestniczenia w jakichkolwiek zajęciach dodatkowych, a zamiast nich musisz w tym czasie uczyć się ze mną.
 Przerażony otworzyłem usta. Żadnych zajęć dodatkowych? Odbiorą mi możliwość uczestniczenia w kółku teatralnym?
Nie zniosę tego.
- Ale - podniósł palec wskazujący - Nie zrobię ci tego, ponieważ wiem, że jesteś dobrym uczniem i masz w sobie coś, co pozwala ci wbić się do czołówki klasowej, ale jesteś ostatnio roztargniony. - Nic nie odpowiedziałem. - Więc zdecydowałem, że będziesz przychodził do mnie na korki. - Mój brzuch wywinął koziołka. Na korki? - Po szkole - kontynuował, łapiąc ze mną kontakt wzrokowy. - Codziennie, oprócz weekendów.
- Ale, Ale... Mam kółko teatralne - Zająknąłem się. - Nie mogę, kółko teatralne jest najważniejszą rzeczą w moim życiu. Przygotowujemy się do wystawienia sztuki, a ja jestem liderem i główną postacią w sztuce, więc muszę tam być.
Przyglądał mi się przez długi czas. Skuliłem się i odwróciłem wzrok, czując się jak motyl zawieszony w ramce.
- Rozumiem - powiedział w końcu - Więc będziesz do mnie przychodził po kółku teatralnym. Wtedy będę dawał ci korki. - Przygryzłem wargę.

~~~

Około godziny później

 Jeszcze raz sprawdziłem wiadomość i uniosłem wzrok na jednorodzinny dom przede mną. To musi być ten adres, który mi wysłał. Wcześniej słyszałem, że nauczyciele mają niską pensję i zazwyczaj nie mogą pozwolić sobie na własny dom, ale... To był ten adres.
 Poprawiłem mój plecak i podszedłem do frontowych drzwi, a moja dłoń zawahała się przed dzwonkiem do drzwi. Zamiast go nacisnąć, napisałem do niego:
Jestem przed twoimi drzwiami.
 Odpowiedź przyszła szybko.
 Zaczekaj chwilę, właśnie wyszedłem spod prysznica.
Mrugnąłem.
Czy ktokolwiek normalnie napisałby coś takiego drugiej osobie?, zastanowiłem się Znaczy, ja prawdopodobnie nie napisałbym komuś, kogo ledwo znam, że właśnie wyszedłem spod prysznica, ale... My siebie znamy, prawda? W pewnym sensie? W profesjonalnym sensie?
To brzmiało tak.. poufale. 
 Drzwi otworzyły się, zanim moje myśli zdążyły zabrnąć w dziwne i nieznane mi dotąd rejony mózgu. Jungkook stanął przede mną w czarnej koszulce z kołnierzem w kształcie litery V i czarnych dżinsach, wycierając swoje włosy małym ręcznikiem. Przywitał mnie skinięciem głowy i obdarował nikłym uśmiechem, po czym odwrócił się i wszedł do domu, pochylając głowę, by ułatwić sobie osuszenie włosów, a ja niepewnie podążyłem za nim. Zaraz przy wejściu wychwyciłem wzrokiem stojak na buty, a gdy dostrzegłem jego gołe stopy szybko zdjąłem moje.
- Gdzie chcesz to zrobić? - zapytał, a ja prawie że podskoczyłem.
 Byłem zajęty rozglądaniem się po jego domu. Panował tu bałagan, rzeczy porozrzucane były wszędzie: na kanapach, zsuwały się z półek, wszędzie kładzione przypadkowo, a niektóre spoczywały na podłodze. Jednak nie zwracając uwagi na nieład, dom był ładny. Meble pasowały do siebie, a pokoje zachowane były w spokojnych kolorach bieli i ciepłego, ciemnego drewna.
- Um... - zacząłem niepewnie. - Gdzieś, gdzie... Jest miejsce? Bez wszędzie porozrzucanych rzeczy?
- Oh - zaśmiał się powoli. - Przepraszam, od kiedy moja mama odeszła, nikt tu nie sprzątał. Kiedy chcę coś odłożyć, odkładam to tam, gdzie widzę czystą przestrzeń... - Kopnął poduszkę, która leżała mu na drodze. - Znaczy, jest czysto, ale... No wiesz. Typowy dom samotnego mężczyzny.
Samotny.
To słowo odbijało się echem w mojej głowie.
Samotny, samotny, samotny. 
Co do cholery?, pomyślałem po chwili. Przecież jest przystojny, kłóciłem się sam ze sobą. Jak ktoś tak przystojny może nie mieć dziewczyny? 
Lub chłopaka, mały głosik, który zazwyczaj ignoruję, wkradł się do moich myśli.
Nagle trafiłem na blokadę psychiczną.
Zaczekaj, zaczekaj. Nie powinieneś tak myśleć, po pierwsze - jest mężczyzną, a ty jesteś heteroseksualny, po drugie - on jest twoim nauczycielem, ohyda, po trzecie - to w ogóle nie jest twoja sprawa.
Ale... - ten głos znów się odezwał - Ale, ale, ale, niby kiedy zacząłeś interesować się tym, co jest twoją sprawą, a co nie?
Naburmuszyłem się.
Zamknij się.
- Jimin - Jungkook powiedział spokojnie, a ja zdałem sobie sprawę, że przez dobrą minutę stałem i wpatrywałem się w niego.
Niezręcznie odwróciłem wzrok.
- Um... - Rozkojarzony, zacząłem się wiercić. - Naprawdę obojętne mi, gdzie to zrobimy. Po prostu niech będzie tam miejsce.
- W mojej sypialni jest miejsce. - Spojrzałem na niego.
- Co?
- Powiedziałem, że w mojej sypialni jest miejsce - powtórzył powoli i wyraźnie. - Jeśli oczywiście ci to nie przeszkadza.
- Jasne - wymamrotałem i podążyłem zaraz za nim po schodach.
 Poprawiłem mój plecak na ramionach, tylko po to, by zająć się czymkolwiek. Jego nogi rytmicznie napinały się i rozluźniały zaraz przede mną, gdy wchodził na górę.
Nie wygląda na kogoś bardzo starszego ode mnie - nie pierwszy raz wspomniałem o tym w myślach.
 Otworzył drzwi i znaleźliśmy się w jego sypialni. Spojrzałem na proste, wielkie łóżko bez nóg, z białą pościelą i okryty tkaniną podgłówek, następnie na drewniane biurko pod oknem i miękkie, obrotowe krzesło.
- Zaraz wrócę - powiedział po chwili i zniknął za drzwiami.
 Powoli wszedłem do środka, czując się tu jak intruz. Wszystko było przesiąknięte zapachem Jungkooka, nawet czysta i świeżo wyprana pościel. Opadłem na obrotowe krzesło i otworzyłem mój plecak, po chwili wyciągając z niego książki i kładąc je na biurku.
 Jungkook wrócił, bezproblemowo niosąc drugie obrotowe krzesło. Ze względu na artystyczną ciekawość, pozwoliłem sobie przyjrzeć się jego napiętym mięśniom, gdy położył krzesło zaraz obok mnie. Był nawet w stanie przynieść ze sobą dzbanek wody, a dwie szklanki stały już na biurku.

- Okay, zacznijmy. Wyciągnij swoją pracę domową. - Usiadł na krześle. Posłuchałem go. Pliki kartek zaszeleściły, gdy położyłem je przed sobą. Rzucił okiem na moje małe, niewyraźne pismo. - Zrobiłeś już trochę?
- Tylko uh... - spojrzałem na kartki, gdy wyciągałem długopis i gumkę do zmazywania. - Tylko niektóre. Te, na które znałem odpowiedź. - Wyłapałem jego sceptyczny wyraz twarzy. - Albo te, na które myślę, że znałem odpowiedź - poprawiłem się.
- To jest źle zrobione - powiedział, wskazując na pytanie. - Pytanie czwarte. Podstawowe pierwiastki, od których w pewnym stopniu pochodzą inne to wodór i hel, a nie wodór i tlen. To o czym myślałeś, to woda. H2O.
- Co? - Znów przeczytałem pytanie. - Ups. - przymrużył oczy, wpatrując się we mnie.
- To było w notatce. Nie napisałeś jej? - Zacisnąłem usta.
- Um. Oczywiście, że napisałem. - Posłał mi rozczarowany wzrok typowej ahjummy. - Okay, może nie napisałem wszystkiego - sprostowałem pośpiesznie. Nikt nie jest w stanie znieść rozczarowanego wzroku ahjummy. - Ale mam zapisane te najważniejsze informacje...
- Po prostu... Tak, czy inaczej, popraw to, dobrze? I pamiętaj -wodór i tlen. Powstają, gdy umiera gwiazda - westchnął. Posłusznie skreśliłem "tlen" i zamiast niego napisałem "hel". - Okay, to już mamy za sobą, teraz to - pytanie ósme. Nie pamiętasz, że całą klasą o tym dyskutowaliśmy? Sfery dzielą się na biosferę, litosferę, atmosferę i hydrosferę.
- A no taaaak.
- Teraz opisz mi każdą z nich.
- Co?
- Co obejmuje litosfera?
- Oh... Więc... Um... No widzisz...
 I tak wyglądało następne pół godziny. Pod koniec nauczyłem się więcej niż podczas całego zeszłego miesiąca. Jungkook przetarł oczy i stwierdził, że możemy zrobić sobie przerwę, a ja wdzięczny mu za to wstałem. Musiałem iść do toalety, umierałem.
- Panie Jeon, gdzie jest łazienka? - zapytałem.
- Na dole na korytarzu skręć w lewo, wtedy wejdź w drugie drzwi po prawej.
 Od razu tam poszedłem, zamykając za sobą drzwi. Załatwiłem swoje sprawy i umyłem ręce. Przejrzałem się w lustrze, poprawiając grzywkę, kiedy nagle wstąpiła we mnie jedna myśl: ciekawe, czy ma kondomy. 
Od razu ją odrzuciłem, ale mimo wszystko stałem się ciekawy.
Założę się, że ma. Musi kilka mieć. Wszyscy uprawiają seks.
Ale powiedział, że jest sam.
Co nie znaczy, że nie sprowadza do domu dziewczyn.
 Momentalnie w mojej głowie pojawił się obraz Jungkooka nakładającego prezerwatywę, który trzyma pod sobą jęczącą, nieznaną mi dziewczynę. Starałem się o tym zapomnieć, ale ten widok ciągle wracał: usta Jungkooka ocierające się z innymi, jego dłonie z chudymi palcami przyciskające parę nadgarstków do białej pościeli na jego podwójnym łóżku, jego nogi splecione z drugimi, damskimi.
 Moim zdaniem wyglądał na typ osoby, która lubi być ostra podczas seksu.
Nie, nie, przestań, przestań, pomyślałem zdesperowany To niedorzecznie. To tylko pan Jeon. Co sprawiło, że zacząłeś myśleć, czy w ogóle uprawia seks?
 Ma łóżko dla dwóch osób, moje myśli znów we mnie uderzyły. Po co potrzebne by mu było, gdyby nie do dzielenia go z kimś?
Z niepokojem wyrzuciłem te myśli z głowy, a mimo to otworzyłem szafeczkę za lustrem.
 Aspiryna, kilka opakować panadolu, maszynka elektryczna i puszka kremu do golenia. Żadnych kondomów, czy też lubrykanta.
Zamknąłem drzwiczki trochę zawiedziony.

~~~

 Kiedy wróciłem do sypialni, moje serce niemal wyskoczyło mi z piersi.
 Mój plecak był otwarty, a on z szeroko otwartymi oczami i zainteresowaniem kartkował szkicownik. Wydawał z siebie dźwięki pełne uznania, których dotąd nigdy nie słyszałem, a ja wciąż stałem w drzwiach osłupiały i przerażony.
 Tylko jedna myśl paliła się teraz w mojej głowie. Nie może go zobaczyć.
- Panie Jeon - miałem zamiar krzyknąć, ale zdobyłam się jedynie na szept.
- Oh. Przepraszam, nie masz nic przeciwko? Twoje rysunki są naprawdę dobre. Jesteś bardzo utalentowany - spojrzał na mnie trochę zaskoczony.
- Nie, nie możesz ich zobaczyć - powiedziałem ochryple i zmusiłem się to postawieniu kroku. - One są prywatne.
- Czemu? Czego nie chcesz mi...- zaczął.
 Wtedy wydarzyło się bardzo wiele rzeczy na raz. Przewrócił kartkę, a ja zobaczyłem fragment ciemnych, falowanych włosów, co było bodźcem do zareagowania. Wystartowałem przed siebie, lecąc przez cały pokój w gigantycznych krokach z wyciągniętymi przed siebie rękoma, aby tylko wyrwać szkicownik z jego rąk. Kartka wylądowała w końcu na drugiej, jakby w zwolnionym tempie, a ja widziałem, jak jego oczy otwierają się szerzej.
 Stanąłem przed nim z bezwładnie wiszącymi rękoma, z sercem tonącym w strachu, a on przyglądał się sobie, patrzącemu na niego z kartki.
- Nie chcesz... Mi... Pokazać... - dokończył powoli.
- One są... Prywatne - zająknąłem się ociężale i miałem ochotę się rozpłakać. - Nie miałeś prawa ich zo-zobaczyć.
- Ale... - spojrzał na mnie, zakłopotany. - To... Jestem ja. Z długimi włosami. Jak dziewczyna.
- To nie znaczy, że miałeś prawo to zobaczyć - powiedziałem ostro i wyrwałem z jego uścisku szkicownik, po chwili przytulając go ciasno do piersi, jakbym chciał w ten sposób znów ukryć w nim wszystkie sekrety. - Powiedziałem, że nie możesz. Naruszyłeś moją prywatność!
- Przepraszam - powiedział rozkojarzony. - Ja po prostu... Wiesz, że możesz powiedzieć mi o wszystkim, prawda?
- Właśnie udowodniłeś, że nie mogę - warknąłem, całkowicie zezłoszczony.
Zmarszczył brwi.
- Ja... Ty... Czy ty jesteś...? - przerwał zdanie, przeciągając swój głos w niezrozumieniu.
 Moje serce zatopiło się jeszcze bardziej. Wiem co ma na myśli, ale nie jestem, nie jestem, nie jestem, nie jestem tym, kim nazywały mnie wszystkie dzieci, gdy w przedszkolu pocałowałem chłopaka. Nie jestem tym, kim moja mama zawsze bała się, że się stanę. Nie jestem powodem, przez który mój ojciec nas zostawił.
Nie jestem osobą, która jest czyimkolwiek problemem.
Odwróciłem się gwałtownie i, powstrzymując łzy, opuściłem dom.

2 komentarze:

  1. O rany
    Zapowiada się naprawdę super :D
    Jak to czytałam. to cały czas wydaje mi się, że Jimin jest starszy, to chyba po prostu przyzwyczajenie XD
    Zwłaszcza na początku korepetycji. Tak jakby to Jimin przyszedł uczyć jego haha
    Tłumaczenie jest dobre, a wszystko się na razie klei.
    Powodzenia dalej ^^
    <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Super artykuł. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń